fot. archiwum
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Fanów sportu na całym świecie nie dziwi udział walijskich zespołów, takich jak Swansea City czy Cardiff City, w rozgrywkach piłkarskich lig w Anglii. Od wielu lat na parkietach amerykańskiej ligi NBA występuje ekipa z Kanady, czyli Toronto Raptors. Wcześniej byli też Vancouver Grizzlies, lecz w wyniku relokacji drużyna przeniesiona została do Memphis. Ciągle jednak polskich kibiców zaskakuje fakt, że na zapleczu rodzimej Ekstraligi żużlowej występuje… łotewski Lokomotiv Daugavpils. I nie są to statyści, ale jedna z liczących się sił eWinner 1. Ligi Żużlowej.

Historia łotewskiej ekipy sięga pierwszej połowy lat sześćdziesiątych XX wieku, a dokładnie 1963 roku, kiedy to w Dyneburgu zakończone zostały prace nad pierwszym w mieście torem żużlowym. Speedway nie był już wtedy obcą dyscypliną sportu dla mieszkańców ZSRR, ponieważ uprawiano go od 1958 roku, za sprawą swoistego szkolenia zawodników ze Związku Radosnego przez naszych jeźdźców, przede wszystkim w dalekiej Ufie. Rodowici Rosjanie zakochani byli w lodowej odmianie speedway`a, Łotysze do dziś zakochali się w klasycznej formie dyscypliny.

Daugavpils zawdzięcza utworzenie drużyny żużlowej Dmitrijowi Dribincewowi, który wraz z kilkoma innymi osobami postanowił założyć klub w swoim mieście. Wspomniany wyżej tor został usytuowany na boisku jednej z miejscowych szkół średnich, a otwarto go jesienią 1963 roku. Nie trzeba było długo czekać na pierwsze zawody – do Dyneburga na indywidualny turniej przybyła ekipa Newy Leningrad.

Jak powiedział kilka lat temu wiceprezes Lokomotivu Anatolijs Ziļs, największym sukcesem klubu jest to, że dzięki jego funkcjonowaniu żużel istnieje nie tylko w mieście, ale i na całej Łotwie. Dla dyscypliny niesamowicie istotnym jest też fakt, iż zespół wychowuje kolejnych zawodników o bardzo dużych umiejętnościach oraz że klub był w stanie otoczyć się osobami, które kochają żużel i są mu wierne.

Lokomotiv Daugavpils działa już od ponad półwiecza. W tym czasie zdążył kilka razy stanąć na najniższym stopniu podium Otwartych Mistrzostw Rosji, a ponadto, w ostatnich latach, okazywał się dwukrotnie być najlepszą ekipą na zapleczu polskiej Ekstraligi. Wciąż jednak nie było mu dane doświadczyć jazdy na najwyższym szczeblu żużlowym w Polsce.

W zasadzie każda dekada przynosiła Dyneburgowi nowe gwiazdy speedwaya. Ziļs wspominał chociażby o Anatolijach Kuzminie i Pietrowskim w latach sześćdziesiątych, następnie Iwanie Rybnikowie, a z lat osiemdziesiątych o Siergieju Danu i Władimirze Rybnikowie. W późniejszych latach do czołowych żużlowców ekipy z Dyneburga należeli Andriej Korolew, Nikołaj Kokin (obecny trener) czy Władimir Woronkow.

W XXI wieku łotewski klub również może poszczycić się żużlowcami, którzy są rozpoznawalni wśród kibiców w wielu krajach. Należą do nich m.in. Ķasts Puodžuks, Maksims Bogdanovs, bracia Grigorij i Artiom Łagutowie, a także Andžejs Ļebedevs.

Pytanie o brak możliwości awansu było już wielekroć rozkładane na czynniki pierwsze. Raz nawet Łotysze dobrowolnie zrezygnowali z ubiegania się o promocję, po uzyskaniu prawa startu w barażach. Ziļs wyjaśniał tę kwestię bez skrępowania: – Tutaj sytuacja jest jasna. Położenie geograficzne i historyczne powiązanie z Polską. Łotwa jest bardzo małym państwem, które nie ma większych szans na własne drużynowe mistrzostwa. Musimy gościć w innych ligach, żeby nasz żużel istniał i rozwijał się. Bardzo dziękujemy polskim kolegom, że dają nam możliwość uczestniczyć w ich lidze.

Lokomotiv startuje na naszych torach od roku 2005, kiedy to zaczynał od II ligi. Już dwa lata później wywalczył awans na zaplecze Ekstraligi po barażach z TŻ Lublin. W 2009 roku miał możliwość rywalizacji o najwyższy poziom z Atlasem Wrocław, jednak władze łotewskiej ekipy uznały, że niezwykle trudno będzie im osiągnąć wymogi licencyjne i po porozumieniu z wrocławianami orzeknięto walkower dla polskiego klubu. Kolejne sportowe sukcesy miały nadejść za kilka lat.

Niedawne dwa sezony Nice 1. Ligi Żużlowej przyniosły dwie kolejne wygrane Łotyszy. Na całym świecie takie rezultaty równają się promocji do najwyższej klasy, jednak inaczej jest w przypadku zespołu z Dyneburga. Oba zwycięstwa nie pozwoliły Lokomotivowi na jazdę w polskiej Ekstralidze. Dlaczego?

Zdaniem Ziļsa problem jest złożony i leży po obydwu stronach dyskusji. Jednym z aspektów były oczywiście kwestie licencyjne i finansowe, np. wymóg posiadania stadionu na terytorium Polski, a także założenie spółki na terenie naszego kraju. Nieoficjalnie mówiło się także o tym, że telewizja i główni sponsorzy rozgrywek nie do końca są zachwyceni i zwyczajnie nie życzą sobie obcej drużyny w Ekstralidze, ponieważ nie widzą interesu na Łotwie.

Wiceprezes Ziļs wspominał także o kwestii, którą można nazwać „patriotyczną”. Wielu polskich kibiców i działaczy żużlowych nie wyobraża sobie sytuacji, gdy klub spoza Polski zostaje mistrzem naszego kraju. Dzielił się on jednak pewnym logicznym i kompromisowym rozwiązaniem, żywiąc nadzieję, że zostanie ono w przyszłości wcielone w życie. Otóż mowa o pomyśle zrzeczenia się przez Lokomotiv tytułu mistrza Polski w przypadku zwycięstwa w Ekstralidze, a pozostawieniu jedynie określenia „zwycięzca ligi”. Miano najlepszej drużyny w kraju przypadłby drugiej w tabeli ekipie. Na razie są to jedynie propozycje, ale Ziļs liczy na to, że Lokomotiv kiedyś zadebiutuje w najlepszej żużlowej lidze świata.

W tym momencie w Lokomotivie myślą jednak o najbliższej przyszłości. W Dyneburgu nadal chcą pielęgnować tradycje żużlowe i przynosić radość swoim fanom. Lokomotiv za cel stawia sobie rozwój szkółki oraz młodzieży, aby rosły nowe pokolenia zawodników. Innym ważnym punktem planów jest pozostanie stabilnym i wiarygodnym partnerem dla swoich zawodników i wszystkich zagranicznych przyjaciół, z którymi współpracują przy najróżniejszych projektach. Sytuacja żużla na Łotwie jest dynamiczna. Obecnie jest ona dość trudna, ponieważ żużlowi zdecydowanie brakuje dofinansowania oraz stabilnych sponsorów. Państwowe i miejskie instytucje finansowe dają jedynie nadzieję na poprawę aktualnej sytuacji, a to zdecydowanie za mało. Łotysze, ustami Zilsa, mówią jednak także o niewielkim postępie:

– Powoli rozwija się szkółka żużlowa w Rydze, gdzie zaczynają jeździć bardzo perspektywiczni chłopcy. Powiększa się również szkółka w Daugavpils. Z każdym rokiem coraz więcej młodzieży sprawdza swoje umiejętności w tym najpopularniejszym sporcie w mieście. Właśnie dlatego w przyszłość patrzymy z optymizmem. Mamy nadzieję, że wcześniej czy później, ale w końcu będziemy wśród najsilniejszych żużlowych krajów i wejdziemy na podium Speedway of Nation!

Nie pozostaje nam więc nic innego, jak tylko trzymać kciuki za rozwój speedwaya na Łotwie. Nowy konkurent na światowej arenie przyniósłby z pewnością korzyść całej rywalizacji, a łotewskie ekipy może wreszcie doczekałyby się własnej, niewielkiej acz mocnej, ligi żużlowej z prawdziwego zdarzenia. Na razie jednak Lokomotivowi pozostaje walka na polskich torach, a kibicom w Dyneburgu żużel na naprawdę najwyższym poziomie, najwyżej raz do roku – podczas Grand Prix Łotwy, bądź SoN.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI