fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Czwartkowe doniesienia na temat Maksyma Drabika poruszyły sympatyków czarnego sportu. Na portalach społecznościowych błyskawicznie rozpoczęły się dyskusje o konsekwencjach dla mistrza świata juniorów. Krzysztof Cegielski, szef Stowarzyszenia Żużlowców „Metanol”, wskazuje, że sytuacja dynamicznie się rozwija.

– Jest to na pewno przykra informacja. Mam nadzieję, że to lekka pomyłka i Maksym da radę się z tej sprawy wytłumaczyć. Mówi się o tym, że w kroplówce podano zbyt dużą dawkę witaminową. Nie możemy więc mówić, że Maksym był na dopingu. Jeszcze wczoraj wszyscy mówili o dopingowiczu i o przestępcy, a dzisiaj już rozmawiamy o złamaniu przepisów. Sytuacja jest więc dynamiczna – mówi nam Cegielski.

Po informacjach o złamaniu przepisów antydopingowych przez Maksyma Drabika media zalała fala komentarzy wskazująca na to, że ostatnie zachowania 22-latka musiały doprowadzić do takiego stanu rzeczy. Nazwisko mistrza świata juniorów bardzo często pojawiało się na przeróżnych portalach i nie było to związane tylko i wyłącznie ze sportowymi sukcesami zawodnika.

– Mogę powiedzieć tyle, że chłopak ma pecha. Na pewno nie będę w grupie, która zacznie teraz Maksyma linczować. Taka sytuacja spotkała też już innych zawodników, którzy nie byli na świeczniku i nie wywoływali tak wielkich emocji – dodaje były żużlowiec.

Problemy zawodnika Betard Sparty Wrocław ujrzały światło dzienne w momencie, gdy żużlem zainteresowały się osoby związane nie tylko ze środowiskiem czarnego sportu. Nad tym, że sukces Bartosza Zmarzlika może zostać zatarty przez sprawę Drabika ubolewa nasz rozmówca.

– Jesteśmy jakoś uzdolnieni do tego, by niweczyć sukcesy. Po mistrzostwie świata dla Bartka Zmarzlika rozpętaliśmy burzę o L-4. Teraz gdy Bartek wygrał Plebiscyt na Sportowca Roku, to zajęliśmy się aferą dopingową. Szkoda, że tak jest i to wszystko wydarzyło się w czasie tak dobrym dla żużla – kończy Cegielski.

BARTOSZ RABENDA