Zdjęcie: Facebook Fogo Unii Leszno
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Torunianie przegrali na Motoarenie z aktualnymi mistrzami Polski 42:48. W zespole Jacka Frątczaka zawiedli krajowi zawodnicy oraz rezerwowy Jack Holder. Nic dziwnego, że po meczu znacznie bardziej rozmowni byli żużlowcy Fogo Unii Leszno.

– Zawody były ciężkie, bo choć znamy ten tor, to dzisiaj mieliśmy problemy z dopasowaniem naszych motocykli. Nawierzchnia była nieco inna niż zazwyczaj, było twardziej. Dawniej można było napędzać się po szerokiej, dziś był z tym problem – torunianie zamknęli tę drogę, więc musieliśmy sobie radzić w inny sposób. Optymalne ścieżki były mniej więcej w środkowej części. Całe spotkanie koncentrowaliśmy się na tym, żeby wygrać. I to nam się udało, z czego się bardzo cieszymy – zaznaczył zdobywca 10 punktów Emil Sajfutdinow.

Jeden bieg, ale za to bardzo istotny (nr 14) wygrał Piotr Pawlicki. Co miał do powiedzenia po spotkaniu w Toruniu?

– Punkty całej drużyny są bardzo zadowalające. Przyjechaliśmy przecież na bardzo trudny, toruński teren. Mimo że Get Well jechał bez Rune Holty, to pokazał bardzo duży pazur. Z drugiej strony, my startowaliśmy bez Jarka Hampela, więc te straty właściwie się wyrównały. Cieszymy się, że udało nam się dopisać kolejne dwa punkty. Ale łatwo nie było, bo bez przerwy czuliśmy na plecach oddech rywali. Mieliśmy świadomość, że nasza przewaga może zostać zniwelowana biegami nominowanymi. Dużo rozmawialiśmy między sobą o tym, jak ten tor się zachowuje, jak zmienia. A nie pozwalał na zbyt dużo walki. Było bardzo twardo, co wymuszało myślenie, bo ścieżki mocno się zmieniały, a po polaniu było ślisko. Rozmowy pozwalały wyciągać dobre wnioski, choć nie ustrzegłem się też błędów i stąd dwie jedynki na moim koncie – zaznaczył Pawlicki.

Narada w zespole leszczyńskim, zdjęcie: Facebook Fogo Unii Leszno.

Liderem mistrzów Polski był, jak zwykle w Toruniu, Janusz Kołodziej. 34-latek zdobył 13 punktów, w dwóch wyścigach zdołał pokonać go tylko Jason Doyle.

– Bardzo się cieszę z wygranej i swojej zdobyczy punktowej, bo sporo pracowaliśmy przy sprzęcie z moimi nowymi mechanikami, a nie wszystko od początku nam się układało. Na szczęście, po naprawdę wielu godzinach spędzonych w warsztacie, udało się znaleźć coś ciekawego. Obawiałem się tego spotkania w Toruniu. Tego, czy na pewno wszystko dobrze „siądzie” na twardej nawierzchni. Starty wygrywałem, na trasie też było dobrze, choć dwa razy przegrałem z Jasonem Doylem. Ostatecznie jednak mogę być zadowolony ze swojego występu. Na tym torze, jak ktoś się do niego nie „przykleił”, to naprawdę mógł mieć problem z prędkością, nie mówiąc już o wyprzedzaniu. Szpryca, do tego kurz, więc nie dość, że nic nie widzisz, to jeszcze pochłaniasz to, dusisz się i wszystko cię zatrzymuje. Oczywiście to zależy od desperacji zawodnika, który może jeszcze próbować np. odbijać się od band, choć akurat może nie dziś na Motoarenie. Torunianie byli stawiani pod ścianą, starali się gonić, ale z różnym skutkiem – zaznaczył „Koldi”.

Zawodnicy Get Well po porażce byli niezwykle trudno dostępni. „Złapany” niemal w biegu Doyle powiedział: – Trzech zawodników zdobywało punkty, a reszta strasznie się męczyła. Ciężko wygrywać z taką drużyną, jak Unia Leszno, bo ona ma dwóch bardzo dobrych juniorów. My takich młodzieżowców nie mamy i jest przez to trudniej. Przed następnym spotkaniem musimy mieć czyste głowy, a będzie dobrze – zakończył.

W trzeciej kolejce PGE Ekstraligi Get Well (o godz. 19) zmierzy się na wyjeździe z Betard Spartą Wrocław. Fogo Unia Leszno zaś (o godz. 16) podejmie ekipę truly.work Stali Gorzów. Oba spotkania 28 kwietnia pokaże stacja nSport+.

JACEK HAFKA