fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ekipa MRGARDEN GKM-u Grudziądz będzie chciała szybko zapomnieć o pojedynku z Betard Spartą Wrocław. Grudziądzanie ambitnie walczyli ze spartanami przez większą cześć meczu, ale pojechali bardzo słabo w biegach nominowanych i nie wywieźli ze stolicy Dolnego Śląska nawet punktu bonusowego. Z niedzielnych zawodów nie mógł być zadowolony kapitan drużyny gości. Krzysztof Buczkowski pechowo wszedł w mecz i zdobył tylko cztery punkty.

Trzeci bieg spotkania 11. kolejki PGE Ekstraligi będzie przez kibiców zapamiętany na długo. Zawodnicy mieli do niego aż trzy podejścia, a z kolejnych powtórek byli wykluczani podopieczni Roberta Kempińskiego. – Szkoda przede wszystkim tego wyścigu trzeciego. Źle on się dla nas potoczył. Prowadziliśmy w nim bodajże 4:2, a skończyło się na 0:5 – komentował po meczu zrezygnowany Krzysztof Buczkowski.

Kolejne decyzje sędziego Pawła Słupskiego budziły dyskusje na Stadionie Olimpijskim. Zdaniem części sympatyków z Grudziądza, z drugiej powtórki trzeciego wyścigu powinien być wykluczony Vaclav Milik, który zaprezentował trochę delikatniejszą wersję wcześniejszej akcji Przemysława Pawlickiego. Czy rzeczywiście?

– Nie mam pojęcia, jak dokładnie było. Ja uważam, że był między nami kontakt. Powtórki nie były jednak za bardzo szczegółowe, właściwie chyba tylko z dwóch ujęć. Decyzja była jednoznaczna, to sędzia jest tutaj szefem i on o wszystkim decyduje. Nie czuję się pokrzywdzony – oceniał pogodzony z werdyktem arbitra kapitan MRGARDEN GKM-u.

Kolejnym z kluczowych elementów niedzielnego starcia był deszcz. Z powodu ulewy, po dziewiątym wyścigu zawody zostały wstrzymane na około pół godziny. Niesforną aurę lepiej wykorzystali wrocławianie. – Po deszczu ten tor się zmienił. Myślę, że to my mogliśmy na tym skorzystać, ale nie wykorzystaliśmy tego. Nie zabieramy do Grudziądza bonusu i to nas boli – komentował 33-latek.

Przegrana we Wrocławiu, a także zwycięstwo forBET Włókniarza Częstochowa z Get Well Toruń sprawiły, że grudziądzanie nie mogą czuć się już tak komfortowo w walce o fazę play-off. Przed ekipą Gołębi spotkania z zielonogórzanami, częstochowianami i lublinianami, które zadecydują o końcowym układzie tabeli PGE Ekstraligi.

– Play-offy wciąż są dla nas bardzo realne. Nie może nas załamać jedna porażka. Nasza pozycja w tabeli wskazuje, że sytuacja nie jest zła. Wszystko zależy od nas, więc według planu będziemy starali się o miejsce w pierwszej czwórce – zakończył Buczkowski.

BARTOSZ RABENDA