Fot. Marcin Wiła
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ja z natury jestem spokojnym człowiekiem, ale wybuchnąć też potrafię. Myślałam, że lipiec jako miesiąc bez meczów PGE Ekstraligi pozwoli mi psychicznie odpocząć, ale nic bardziej mylnego. Ostatnie dwa tygodnie były przeładowane pozytywnymi emocjami, ale kipiało także od tych negatywnych. Wszystko przez moją manię czytania komentarzy. To, co przeczytałam w trakcie minionego weekendu, strasznie mnie wkurzyło, poirytowało i upewniło w przekonaniu, że niektórzy powinni mieć ograniczony dostęp do internetu. Cóż takiego się stało? 

Speedway of Nations, czyli mistrzostwa świata par. Impreza, która wyparła zmagania o drużynowy puchar świata. Niektórzy chwalą, że innowacyjny lub sprzedający się w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Czego się nie robi dla popularyzacji żużla. Wiem jednak, że są osoby, które tęsknią za starą formułą. Rozumiem i szanuję obie strony. Na tym kończy się moja akceptacja. Przechodzę do kwestii powołań trenera Marka Cieślaka. Na ten temat powstawały w internecie elaboraty. “Dlaczego Janowski?”, “Nietrafione powołania”. Wszystkie oczywiście napisane przed ceremonią wręczenia srebrnych medali. Po tym była zbiorowa rozpacz za brak złota. I tu najbardziej się oberwało Polakom za wybór pól startowych. Skąd pewność, że gdyby decyzja była inna, to byłoby złoto? Bartek Zmarzlik i Patryk Dudek nie rywalizowali z amatorami. Emil Sajfutdinow i Artiom Łaguta nie raz udowadniali, że pole nie ma znaczenia. Ciągle trzeba przypominać szarżę Emila pod częstochowskimi płotami? Polacy wybrali tak jak wybrali i nie można upatrywać w tej decyzji przyczyny porażki. Dla części z nas największym dylematem jest strój na następny dzień pracy, czy rozterki nad tym, czy zostawienie parasola w domu przy obecnej aurze jest ryzykowne. Dlaczego zatem udajemy ekspertów, skoro nimi nie jesteśmy? 

Solidnie od kibiców oberwało się Bartoszowi Zmarzlikowi. Chłopak jak się naczyta o swojej “słabej głowie”, to jeszcze będzie w stanie w nią uwierzyć. Skoro przed rokiem wygrał rundę GP w Cardiff, w tym roku zwyciężył w słoweńskim Krsko i został najlepszym zawodnikiem PGE Ekstraligi, to chyba umie wygrywać i nie przykręca gazu w najważniejszych wyścigach. Po prostu nie zawsze się wygrywa. Takie jest życie, a tym bardziej gdy się jest młodym. Nikt mi nie wmówi, że zawodnik mający 24 lata musi być faworytem zawsze i wszędzie. Młodość ma to do siebie, że jest okresem, w którym się błądzi. I to wiem z autopsji, ale nie jestem nikim istotnym, by być punktem odniesienia. Moje zdanie w sprawie psychiki Bartka jest takie, że on najlepiej wie, co zrobił źle w biegu finałowym i wyciągnie z tego wnioski. Sam Marek Cieślak powiedział, że Polska reprezentacja w Speedway of Nations jest na fali wznoszącej. Przed rokiem był brąz, teraz srebro, więc przyjdzie pora na złoto. Tylko trzeba w to uwierzyć, drodzy Państwo, a nie hejtować w internecie. Zaczynam wątpić w to, że gen zwycięstwa, który wszedł nam w krew po bitwie pod Grunwaldem kiedykolwiek odpuści.

Udowodniono naukowo, że narzekanie jest jednym ze sposobów nawiązywania relacji społecznych. W jakim celu bezzasadnie krytykujemy? Jestem przekonana, że tym nie zasłużymy sobie na sympatię zawodnika, a nawet przyniesie to odwrotny skutek. Krytykowanie przychodzi zbyt łatwo, a przecież niewielki odsetek może się pochwalić żużlowym doświadczeniem. W krytyce kogoś innego jesteśmy bardzo dobrzy. Gdyby zorganizowali jakieś międzynarodowe zawody to jako kraj wygralibyśmy w cuglach. Po zdobyciu brązu w Lidze Narodów przez polskich siatkarzy najwięcej nagłówków dotyczyło wyjazdu Vitala Heynena z Chicago. Jerzego Brzęczka krytykuje się za komplet punktów w eliminacjach do Euro 2020. Teraz obrywa się żużlowej kadrze za poprawienie rezultatu sprzed roku, czyli za bycie drugą siłą na świecie. Ciekawe, co przeczytamy po zdobyciu złota? Bo na pewno coś się znajdzie. Polak potrafi! 

KINGA SYLWESTRZAK