Fot. Marcin Wiła
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Tegoroczna runda zasadnicza przeszła do historii. Faza finałowa dla zawodników oznacza nowy początek. Od teraz punkty zebrane w trakcie rundy zasadniczej nie będą już istotne. Minione czternaście kolejek wyłoniły nie tylko najlepszą czwórkę, ale wskazały także drużynę, która pożegnała się co najmniej na najbliższy sezon z ligą, ale także tę, która o swój ekstraligowy byt będzie musiała stoczyć walkę. W tym roku jest to Stal Gorzów. Przed rokiem był zielonogórski Falubaz. Czyżby baraże upodobały sobie zachodnią część kraju?

Przed rokiem to południowi sympatycy żużla drżeli przez miesiąc o występ swoich ulubieńców w meczach barażowych. Los podopiecznych Adama Skórnickiego nie oszczędzał. Przez cały sezon drużyna jechała nierówno, kontuzji doznawali juniorzy, ale największym osłabieniem okazała się absencja Patryka Dudka i to właśnie w tym kluczowym momencie. Jakby się zielonogórzanie nie próbowali odwrócić, to wiadomo co mieli z tyłu. Pech, pech i jeszcze raz pech. Nękani kaprysami fortuny zamiast do półfinałów wjechali do baraży. Tak było rok temu. Jednak historia Stali Gorzów jest zadziwiająco bliźniacza. Ci zatwardziali kibice może się na mnie obrażą za te porównania, ale o to aż się prosi. Jak widać, nie tylko żużlowcy kręcą kółka, historia również. Niech ktoś mi wskaże w szeregach gorzowskiej Stali równo jeżdżącego zawodnika poza Bartoszem Zmarzlikiem. Juniorzy z urazami, Thomsen ma za sobą kilkutygodniową absencję, podobnie jak Szymon Woźniak. O Peterze Kildemandzie nie będę się wypowiadać. 

O ile kobiety lubią brąz, to czy lubuskie lubi baraże? Nie sądzę. Drugi rok z rzędu widmo spadku spada na jedną z najbardziej utytułowanych drużyn. Droga Falubazu jak i Stali przypomina drogę z nieba do piekła. Czy do tak drastycznych momentów musi dojść? Moim skromnym zdaniem, czasem taki mocny dzwon jest potrzebny. To jak z jazdą na rolkach. Póki nie zaliczysz spotkania trzeciego stopnia z nawierzchnią, to nie będziesz myślał o zakupie ochraniaczy i kasku. Polak mądry po szkodzie. Wypisz, wymaluj Falubaz Zielona Góra. Zaczęło się od zmian w zarządzie, zainwestowano w dobrych, solidnych żużlowców i coraz większą troską otacza się juniorów. Dokąd to zaprowadziło Myszy? Tam, gdzie czują się najlepiej, czyli do najlepszej czwórki. W Stali Gorzów już zmienił się sternik, zaczęto przekonywać kluczowych zawodników do pozostania na kolejny sezon. Oby te zmiany wyszły wszystkim na dobre.

Cechą tragedii antycznej jest katharsis, czyli oczyszczenie. Coś takiego bez wątpienia czeka Stal. Gorzowskie środowisko co prawda nie zaspokoi się uzasadnieniem, że tak musiało być. Sama przed rokiem martwiłam się o los Falubazu w barażach i dzisiaj martwię się o sąsiada zza miedzy. Moje pochodzenie w tym przypadku nie jest istotne. Uważam, że miejsce Stali Gorzów jest w PGE Ekstralidze. Lubuskie zawsze słynęło z żużla i niezwykłej atmosfery podczas derbów. Żadna inna dyscyplina nie cieszy się tam taką popularnością. Wielu Lubuszan żużel otacza niemalże kultem. Derby muszą być i koniec. Głęboko wierzę, że włodarze klubu wyciągną wnioski z tego słabego sezonu i po tym chudym roku ponownie zawitają dobre lata w Gorzowie. Skończy się także czas jednostronnych derbów i powrócą znów te, które pamiętam z lat młodości, kiedy odgłosy z W69 słyszałam siedząc przy otwartym oknie lub wtulałam się w tatę ze strachu pod bramami stadionu. Kiedyś to były czasy…

KINGA SYLWESTRZAK