Bartosz Zmarzlik został nowym Indywidualnym Mistrzem Świata. Złoty medal Polak zapewnił sobie po półfinale toruńskiej Grand Prix Polski, w którym przyjechał przed Emilem Sajfutdinowem, Taiem Woffidenem i Fredrikiem Lindgrenem. – Półfinał niesamowicie mi się dłużył, jechałem jak w jakimś slow-motion – mówił uradowany trzeci polski mistrz świata.
– Wspaniale, naprawdę, czuję się wspaniale. Nie wiem za bardzo, co powiedzieć – mówił z uśmiechem zaraz po półfinale nowy mistrz świata. – W zawodach wkradły się nerwy, bo gdzieś ta regulacja motocykli mi troszeczkę uciekła i nie czułem się najlepiej na torze. Półfinał był biegiem o wszystko, więc było mega skupienie i fajnie, że w takim momencie kluczowym to zagrało. Jestem szczęśliwy – dodał.
– Półfinał tak się dłużył, że myślałem, że jadę dziesięć biegów naraz. Jechałem jak w jakimś slow-motion. Mówię: „jedź motorku, jedź Bartas, nie rób głupich błędów, nie oglądaj się za siebie”. Widziałem na telebimie, że chłopaki są dalej – tłumaczył Zmarzlik, który nie oglądał się, ale miał czas, by rzucić okiem na wiszący pod dachem MotoAreny telebim.
– To wszystko zawdzięczam przede wszystkim mamie i tacie, dużo we mnie włożyli. Dużo im zawdzięczam, bo bez nich i bez dziadków nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem – dodawał już wyraźnie wzruszony nowy mistrz świata, łamiącym się głosem.
Żużel. Zszedł na najniższy szczebel i to się opłaciło. Chciałby wrócić do Gdańska jako lider
Żużel. Co ze zdrowiem Buczkowskiego? Bajerski mówi o gotowości na Orła
Żużel. Pawlicki nie jest zadowolony po GKM-ie. „Mogliśmy wygrać wyżej”
Żużel. Niskie temperatury dały się we znaki żużlowcom. „Na szczęście miałem farelkę, którą wstawiłem sobie do boksu”
Żużel. Przed meczem zorganizowano mu helikopter. Zawody odjechał bez zdobyczy punktowej
Żużel. Odjechał dwa spotkania w jeden dzień. Teraz czeka go intensywny weekend