Bartosz Zmarzlik i Tomasz Gollob – historia dwóch tytułów i dwóch osobowości

Bartosz Zmarzlik. | fot. Róża Koźlikowska
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Czy naprawdę Bartosz Zmarzlik jest żużlowym klonem Tomasza Golloba? Odnoszę wrażenie, że analizy porównawcze tych dwóch mistrzów świata z każdym dniem stają się coraz mniej aktualne. Nie widzę wielu podobieństw. A to, że obaj chcieli być najlepsi o niczym jeszcze nie świadczy. Kamil Stoch po pierwszych sukcesach powiedział, że nigdy nie będzie drugim Adamem Małyszem. Jak i Zmarzlik nie będzie drugim Gollobem. Inne czas, różne charaktery i odmienny styl dojścia na szczyt.

Nie wszyscy Polacy to jedna rodzina. I nie wszyscy Polacy kibicowali na Motoarenie Zmarzlikowi. Nie widzę w tym nic dziwnego. Cóż, taka specyfika dyscypliny, jedynej w swoim rodzaju. Fani z Częstochowy głęboko oddani Leonowi Madsenowi pewnie na żużlowym Olimpie chętniej widzieliby Duńczyka. W Lesznie i Zielonej Górze też mieli twardy orzech do zgryzienia, bo jak tu kibicować wychowankowi nielubianej przez nich Stali Gorzów. To i tak wszystko nic przy tym, jaką niechęć w żużlowym świecie wzbudzał młody Tomasz Gollob. Bydgoszczanin na cenzurowanym znalazł się na obczyźnie, a w kraju nikt inny nie wzbudzał tak silnych i negatywnych emocji.

W 1995 roku podczas ostatniej rundy Grand Prix na torze w Hackney Gollob otrzymał cios pięścią w twarz od Craiga Boyce’a. Żużlowy parking stanął murem za Australijczykiem, zrzucając się nawet na jego karę. Polak stał się persona non grata i został niemalże wyrzucony poza nawias żużlowej społeczności. W Polsce było niewiele lepiej. W tym samym roku podczas finału indywidualnych mistrzostw Polski we Wrocławiu rywale Golloba robili wszystko, żeby złoto padło łupem Piotra Śwista. Gdy zaszła potrzeba, to przepuszczali gorzowianina przed siebie. Na torze po burzy działy się cuda. Gollob wyszarpał tytuł dopiero po biegu dodatkowym. Po zawodach w parkingu atmosfera była bliska wrzenia, a teamy Golloba i Śwista nie szczędziły sobie cierpkich słów. Legenda głosi, że nawet doszło do rękoczynów.

Co na to kibice? Gollob najczęściej lał ich pupili. Nierzadko ostro blokował przeciwników, żeby wypuścić przed siebie brata, Jacka Golloba. Tłum szalał ze złości. Gwizdał i wyzywał Gollobów. Na team braci mówiono klan. Trochę po złośliwości, a trochę ze względu na to, że zamknął się w swojej strukturze, tocząc bój przeciwko wszystkim. W latach dziewięćdziesiątych na Tomasza Golloba gwizdali na niemal wszystkich pierwszoligowych stadionach w Polsce. Dziś brzmi to niczym świętokradztwo i herezja. Wtedy taki był standard kibicowskich usług.

Bartosz Zmarzlik nie generuje negatywnych emocji. Jeździ ostro to fakt. Czasami ponosi go wyobraźnia. Fakt. Biegi z jego udziałem są jednak wydarzeniem. Przecież na taki żużel właśnie czekamy. Poza tym to dusza towarzystwa. Okazuje się teraz, że z niego całkiem niezły gaduła. Widzieliście, ile on rozmawiał z tym Madsenem na podium. Non stop. Aż mi żal było Emila Sajfutdinowa, że tak sam sobie stoi obok, jakby zamyślony. O niechęci do polskiego mistrza nikt się nawet nie zająknie.

Zdecydowanie zmieniły się czasy. Gollob, za młodu krnąbrny i do bólu ambitny, wchodził w świat samotnie i jako pierwszy zza żelaznej kurtyny. Zmarzlik z nikim i z niczym nie musiał już wojować. Jedynie z rywalami na torze. Nie da się tych dwóch rzeczywistości porównać. A życiowe doświadczenie zbudowało osobowość. Gollob bardziej skryty, zamknięty w sobie. W pierwszym kontakcie, trzymający na dystans. Zmarzlik młody, uśmiechnięty, otwarty. Tak właśnie zmieniała się Polska i tak zmieniał się polski żużel. Golloba i Zmarzlika łączy tytuł indywidualnego mistrza świata. Dzielą cechy charakteru i nawet styl jazdy. Gollob to mistrz dużej, czasami aż zatracający się pod bandą. Zmarzlik mistrz krawężnika, odchodzący szerzej tylko, gdy jest taka konieczność.

Za jednym i za drugim stoi rodzina. Ale i w tym przypadku trudno szukać cech wspólnych. Zamknięty klan Gollobów wzbudzał domysły, plotki i niedomówienia. Był samowystarczalny i sam przeciwko wszystkim. Wielkie kontrowersje wzbudzał szef całego przedsięwzięcia Władysław Gollob. Nie szczędził krytyki całemu środowisku. O Gollobach mówiło się, że pozjadali wszystkie rozumy. Dopiero z czasem, gdy Tomasz Gollob okrzepł w światowej czołówce, stał się dojrzałym mężczyzną, zyskał szacunek i mnóstwo kibiców. I znowu przerzućcie swoje spojrzenie na team Zmarzlików. Oczywiście pełna profeska i oddanie, ale żadnych kontrowersji. Spokój i wręcz pomysł, aby ustawić się poza głównym nurtem i medialnym zgiełkiem. Ojciec Bartosza, Paweł Zmarzlik senior jest wręcz oazą spokoju. Nie generuje żadnych negatywnych emocji. Nie uwikłał się w żaden konflikt. Trzeba jednak też uczciwie dodać, że Zmarzlików nikt nie traktuje z dystansem. Wszystkie ścieżki do najlepszego sprzętu, sponsorów, zachodniego świata zostały już dawno wydreptane. Gollobowie walczyli o swoje w zupełnie innej epoce. Oni odkrywali świat, czasami się z nim boksując.

Dlatego Zmarzlik nie będzie drugim Gollobem. Nie ma nawet takiej potrzeby. To dwie różne historie, dwie odmienne osobowości. Do tego Gollob zdobył swój jedyny tytuł indywidualnego mistrza świata na żużlu, wieńcząc swoją karierę. Zmarzlik sięgnął po mistrzowską koronę już na początku swoich startów w elicie. I aż chce się powiedzieć, że nie ostatnią.

DAWID LEWANDOWSKI 

One Thought on Bartosz Zmarzlik i Tomasz Gollob – historia dwóch tytułów i dwóch osobowości
    Felix
    10 Oct 2019
     3:07pm

    „Gollob, (…) wchodził w świat samotnie i jako pierwszy zza żelaznej kurtyny. ”

    Nie bardzo jestem gotów zgodzić sie z powyższym twierdzeniem. Dlaczego ? A choćby dlatego, ze piszący dzisiaj o żużlu wydają sie zapominać, albo też i nie wiedzą, że przed Gollobem byli choćby tacy zawodnicy jak Zenon PLECH i Edward JANCARZ. Ci dwaj zawodnicy pochodzący – jak wspomina autor – zza żelaznej kurtyny tez jak najbardziej należeli do żużlowej elity świata i czuli sie w niej jak u siebie w domu. Nie rozpychali się łokciami i nie blokowali na torze innych zawodników. A do żużlowej elity swiata doszli swoimi wynikami, osobowością, stylem bycia. Stąd zapraszano ich, na różne zawody, także te mające miejsce w Australii, Nowej Zelandii, czy USA.

Skomentuj

One Thought on Bartosz Zmarzlik i Tomasz Gollob – historia dwóch tytułów i dwóch osobowości
    Felix
    10 Oct 2019
     3:07pm

    „Gollob, (…) wchodził w świat samotnie i jako pierwszy zza żelaznej kurtyny. ”

    Nie bardzo jestem gotów zgodzić sie z powyższym twierdzeniem. Dlaczego ? A choćby dlatego, ze piszący dzisiaj o żużlu wydają sie zapominać, albo też i nie wiedzą, że przed Gollobem byli choćby tacy zawodnicy jak Zenon PLECH i Edward JANCARZ. Ci dwaj zawodnicy pochodzący – jak wspomina autor – zza żelaznej kurtyny tez jak najbardziej należeli do żużlowej elity świata i czuli sie w niej jak u siebie w domu. Nie rozpychali się łokciami i nie blokowali na torze innych zawodników. A do żużlowej elity swiata doszli swoimi wynikami, osobowością, stylem bycia. Stąd zapraszano ich, na różne zawody, także te mające miejsce w Australii, Nowej Zelandii, czy USA.

Skomentuj