Tomasz Skrzypek i Piotr Baron.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Piotr Baron – wychowanek Apatora Toruń, z którym jako 16-latek w 1990 roku zdobył w debiutanckim sezonie złoto DMP, następnie trzykrotnie z rzędu, jako zawodnik, drużynowy mistrz ze Spartą Wrocław. Potem, w wieku zaledwie 28 wiosen, przedwcześnie ogłosił światu zakończenie kariery zawodniczej, a nieco później zajął się szkoleniem. Terminował na Dolnym Śląsku, ale sukcesy przyszły wraz z przenosinami do Leszna. Tu ponownie trzykrotnie z rzędu sięgnął po tytuły DMP, tym razem w roli trenera. Do wyrównania rekordu kariery brakuje więc już tylko jednego złota. Czy król Midas współczesnego speedwaya dołoży je w tym sezonie? Wiele zależy od tego, kim będzie dysponował w składzie. Sam twierdzi, że jest spokojny, a Leszno to słoneczne miasto z dobrym klimatem dla osiągania sukcesów sportowych.

Piotrze na początek proszę o kilka słów na temat Tomka Skrzypka. To był Twój człowiek w Lesznie. Gdyby żył, obchodziłby kilka dni temu 53. urodziny…

Tomka poznałem we Wrocławiu, wcześniej miał też przygodę w Częstochowie, a ostatnio był z nami w Lesznie. Wszyscy, którzy mieli przyjemność z nim pracować, a była to niewątpliwa przyjemność, na pewno wiele na tym skorzystali. Mnie Tomek bardzo dużo nauczył. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, rozmawiając na temat przygotowań drużyny i generalnie plany jakie mieliśmy, zawsze zostały wykonane. Droga, którą Tomek przeszedł w swoim życiu, pomogła mu zebrać wiele doświadczeń i być całkowicie świadomym tego, co mógł osiągnąć. Dzień przed śmiercią Tomka mieliśmy w Lesznie zakończenie i wtedy powiedziałem, że każdy nowy sezon zaczyna się od niego, od jego pracy z drużyną. Gdy nagle go zabrakło, pojawiło się niedowierzanie i kłopot, co tu teraz zrobić bez niego. Jak bowiem zastąpić człowieka, który wydawał się niezastąpiony i był zwyczajnie niezastąpiony. Michał, który do nas przyszedł, wychowanek i podopieczny Tomka, miał wątpliwości, czy zdoła go zastąpić. Powiedziałem wtedy, że Tomka zastąpić się nie da, to niemożliwe. Michał ma nam pomóc i zacząć pisać swoją historię. To człowiek, który z Tomkiem Skrzypkiem pracował 15 lat. Niestety, życie płynie dalej i tak to się czasem niestety dzieje, że ludzie wybitni odchodzą przed czasem.

Jesteś jak Midas. Czego nie dotkniesz, zamieniasz w złoto. Jak obecnie pogada w Lesznie, czarne burzowe chmury, czy wychodzi słońce?

Ja się absolutnie nie czuję jak Midas. Rzeczywiście to słoneczko czasem mi świeciło. W latach 90., gdy byłem jeszcze zawodnikiem i teraz ponownie. W Lesznie pogoda jest bardzo sprzyjająca. Sprzyjająca temu, żeby osiągać kolejne sukcesy. Mamy świetną drużynę. Świetny zarząd. Dużo się oczywiście o nas ostatnio mówi, ale to właściwie niewiele ma wspólnego ze stanem faktycznym. Wiele jest artykułów, wiele komentarzy, a prawda jest taka, że prezes podał informację o podpisaniu aneksów przez wszystkich zawodników, dzięki czemu mogą nadal rozmawiać. Na razie nie ma co gdybać. Myślę, że wszystko będzie w porządku i z pewnością, gdy zaczniemy już sezon, będziemy bardzo silni.

Z Twojego doświadczenia praktycznego, lepiej zaczynać jako supertalent, czy stopniowo dochodzić do coraz lepszych wyników?

Wszystko ma znaczenie. Jeśli zaczniesz bardzo młodo z wysokiego C, to też nie musi być źle. Niektórzy muszą jednak popracować dłużej. A może nie tak. Niektórzy muszą po prostu dojrzeć, bez względu na wiek, do jazdy o najwyższe cele. Zaczynając młodo, często bardzo szybko się kończy. Inni jeżdżą dłużej i kończą lepiej. To jest sport. Bywa różnie. Każdy zawodnik jest inny i każdy inaczej podchodzi do kariery. To są takie trochę dywagacje z cyklu na dwoje babcia wróżyła.

W 1990 roku zdobyłeś, jako szesnastoletni debiutant, złoto DMP w Toruniu, by na kolejny rok, za Janem Ząbikiem, przenieść się do ubogiego krewnego z Grudziądza…

To był dobry sezon dla mnie i miłe wspomnienia. Wszystko dobrze się posklejało. Kto wie, co by było, gdybym został w Toruniu. Być może też mogło być w porządku. Tego się nie dowiemy. Już poszło. Mleko się rozlało i nie ma co wracać do tamtych historii. W Grudziądzu miałem szanse jeździć bardzo dużo, czasem nawet po 6 biegów w meczu. Zbierałem szlify i doświadczenia. Wszystko czego się nauczyłem do licencji, zawdzięczam trenerowi Ząbikowi. W Toruniu startowałem sporadycznie, mój wkład w złoto nie był jakiś wielki. W Grudziądzu ścigałem się bardzo dużo. Potem dało to efekt we Wrocławiu. Chociaż nie do końca tak, jakbym to sobie wymarzył. Kiedy skończyłem jeździć, wiele razy zastanawiałem się, co by było gdybym został w Toruniu. Pewnie ta droga inaczej by się poukładała. Czy lepiej? Dzisiaj za późno. To się już wydarzyło i tyle. To nie tak, że wtedy z Toruniem było mi nie po drodze. Z Toruniem mam bardzo dobre relacje. Stamtąd także mam znakomite wspomnienia. Trochę czasu tam spędziłem, także przed licencją. Bardzo wiele się nauczyłem. Można powiedzieć, że podstawy żużlowego kunsztu wypracowałem z Janem Ząbikiem właśnie tam. Pytanie zostaje. Co by było gdyby? Dzisiaj nie jestem w stanie tego odwrócić.

Drużynowo szło znakomicie. Indywidualnie prześladowały Cię trochę czwarte miejsca, choćby finał IMŚJ w Pardubicach 1993?

To prawda. Indywidualnie nie wychodziły te zawody. Może za bardzo chciałem, może nie potrafiłem znieść obciążenia. W Pardubicach akurat nic mi się nie kleiło na tym finale. Silniki od Weissa porozpadały się na stojakach już podczas grzania. Prawdopodobnie nie szło, bo właśnie za bardzo mi zależało. Myślę jednak, że w drużynie, w której byłem, wszyscy współpracowali, pomagali, to nas napędzało, stąd sukcesy zespołowe.

We Wrocławiu też byłeś menedżerem, ale drogi się rozeszły i były medale, tylko nie było złota…

No tak. Drogi się rozeszły. Byłem tam 6 lat. To tam zaczęła się moja przygoda w roli trenera. Przyszedł jednak taki czas, że dobre małżeństwo się rozpadło. Pracuję i pracowałem w klubach, które nieidealnie ze sobą współpracują, ale taki jest los. Nie wyobrażałem sobie jednak nie wziąć udziału w gali 25-lecia WTS-u. Sporą część sportowego życia tam spędziłem. Mieliśmy okazję zobaczyć się z kolegami, powspominać. Ogólnie, fajny czas we Wrocławiu.

Wokół Wrocławia obecnie gorąco się dyskutuje, z dwóch przynajmniej powodów. Jeden to postępowanie w sprawie młodego Drabika przed Poladą, drugi to obywatelstwo i polska licencja Czugunowa…

Ja myślę, że każdy klub w Polsce ma swoją politykę i każdy klub ma swoje problemy. Uskutecznia taką, jaką ścieżkę sobie wybrał. Co nie jest zabronione, jest dozwolone. Każdy może robić to, co mu odpowiada, oczywiście pod warunkiem zgodności z regulaminem. Sparta przyjęła taką ścieżkę i nic nadzwyczajnego tutaj nie widzę.

A w tym, że od ponad 25 lat nie udało się wychować nikogo miejscowego w szkółce, bo ta praktycznie nie istnieje?

Jest Przemek Liszka – wychowanek. Jest wrocławianin Maciej Janowski.

Dalej trenujesz na quadzie. Schody na Smoczyku całe?

Czasami zdarza się, że wsiadam na quada, czasem pojeżdżę na crossie. Z chłopakami na obozach wsiądę też na rower, ale nie na żużlówkę. Z Georgi Petranovem mógłbym się pościgać, ale potrzebowałbym motocykla o większej pojemności, żeby mógł ślizgiem pójść. Na pewno dla motocykla, z moją wagą, nie byłoby to zbyt wygodne. No i nie jestem pewien, czy miałbym tyle odwagi, by przy tak mocnym sprzęcie wkręcić gaz. A serio. Kiedyś podjąłem decyzję, że kończę i od tamtej pory nie wsiadłem na żużlówkę i nie zamierzam. Nawet turnieje oldbojów to nie dla mnie. To co miałem osiągnąć, to osiągnąłem, a dziś kuszenie losu, to nic co mi jest potrzebne do życia.

Pamiętasz oświadczyny? Żona Justyna podpowiada przez ramię jak było? Romantycznie, czy między biegami?

Znając siebie, to zbyt romantycznie nie było. Prawdę mówiąc, nie pamiętam okoliczności, ale starać się musiałem ze 6, a może 7 lat.

Limitery. Potrzebne, zdadzą egzamin?

Koszty w żużlu szybują. Zawodnicy jeżdżą po świecie. W sprzęcie tytany nie tytany. Myślę, że z limiterami będzie sporo zamieszania i kłopotów. Mieliśmy dotąd ledwie dwa treningi z limiterami. Niestety motocykle przerywały. Jedne cewki chodziły dobrze, inne nie. To może być sezon, w którym będzie sporo niespodzianek sprzętowych. Sądzę, że bez nich było lepiej. Cewka padła i motocykl gasł. Dziś zaczyna przerywać i właściwie nie wiesz dlaczego. Cewka, świeca, może gaźnik, albo inny element? Wszystko co nowe stanowi zagadkę. Będziemy się uczyć tego sprzętu. Moim zdaniem jednak nic w ten sposób nie potanieje, a serwisy nadal będą równie częste jak dotąd. Doszedł tylko dodatkowy koszt zakupu limiterów. Nikt jeszcze nie wymyślił choćby takich sprężyn zaworowych, żeby można objechać na nich pół sezonu. Kurz. Zawory zaczną przepuszczać metanol. Już trzeba ten silnik robić. I tak to się odbywa. Pierścienie, łożyska… Serwis i tak trzeba będzie robić. Myślę, że wiele osób się ze mną nie zgodzi, bo mają swoje teorie, ale moja praktyka podpowiada, że to zbędny, dodatkowy wydatek.

Jeśli w Lesznie zrobi się więcej powietrza w składzie, to jak oceniasz szanse naszego wspólnego kolegi, juniora starszego, Bartka Czekańskiego na miejsce w składzie meczowym Unii?

Bartuś tak, troszeczkę się rozpędza, ale musi jeszcze oswoić się z prędkością, by być branym pod uwagę do składu. Ślizgiem jeździ, ale jeśli chodzi o szybkość, to nad tym musi troszeczkę popracować. Jest zawzięty, przyjeżdża, trenuje, więc kto wie.

Czyli bez limitera śmiało może jeździć?

No Bartek ma limiter wrodzony (śmiech).

Co podpowiada Twój trenerski nos w kwestii dogadania się Emila i Pitera?

W Lesznie cały czas świeci słońce, więc nie ma problemu (pauza)… z pogodą.

Rozmawiał PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

CZYTAJ TAKŻE:

7 komentarzy on Baron: W Lesznie wciąż jest słonecznie. Praca z Tomkiem to była przyjemność
    Mn
    22 May 2020
     8:24am

    To Pan redaktor nie wie że Maciej Janowski jest z Wrocławia, a niedawno tak krytykował „kolegę” po fachu z konkurencyjnego portalu.

      red
      22 May 2020
       12:54pm

      Ano wie, tylko nie jest wychowankiem klubowej szkółki – taka drobna różnica – mówił o tym sam we wcześniejszych pogaduchach – zachęcam do wysłuchania na YT – pozdrawiam

    Jan 60
    22 May 2020
     4:41pm

    Pan Sierakowski w tym wywiadzie powiedział iż nie lubi Sparty,ma prawo. Tylko niech pan nie idzie droga Ostafińskiego.

    Rysio-z-Klanu
    22 May 2020
     6:02pm

    Jak zawsze wywiad pierwsza klasa. Trochę o żużlu, trochę o życiu prywatnym i nie znanych faktach. O to chodzi,aż chce się czytać. Brawo.

Skomentuj

7 komentarzy on Baron: W Lesznie wciąż jest słonecznie. Praca z Tomkiem to była przyjemność
    Mn
    22 May 2020
     8:24am

    To Pan redaktor nie wie że Maciej Janowski jest z Wrocławia, a niedawno tak krytykował „kolegę” po fachu z konkurencyjnego portalu.

      red
      22 May 2020
       12:54pm

      Ano wie, tylko nie jest wychowankiem klubowej szkółki – taka drobna różnica – mówił o tym sam we wcześniejszych pogaduchach – zachęcam do wysłuchania na YT – pozdrawiam

    Jan 60
    22 May 2020
     4:41pm

    Pan Sierakowski w tym wywiadzie powiedział iż nie lubi Sparty,ma prawo. Tylko niech pan nie idzie droga Ostafińskiego.

    Rysio-z-Klanu
    22 May 2020
     6:02pm

    Jak zawsze wywiad pierwsza klasa. Trochę o żużlu, trochę o życiu prywatnym i nie znanych faktach. O to chodzi,aż chce się czytać. Brawo.

Skomentuj