fot. Paweł Prochowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Fogo Unia Leszno wracała z Grudziądza w dobrych nastrojach. Wygrana 48:42 sprawiła, że mistrzowie Polski ponownie wysłali konkretny sygnał w kierunku reszty stawki – pokonanie naszej drużyny będzie gigantycznie trudne. Trener Byków podkreślił jednak po spotkaniu, iż jego zespół również mierzył się ze swoimi problemami.

Ten mecz był prawdziwą gratką dla fanów PGE Ekstraligi. Od pierwszych metrów inauguracyjnego wyścigu wiedzieliśmy, że zwycięzcę poznamy dopiero w końcówce. Nieoczekiwanie dla Piotra Barona, od zera zaczął Emil Sajfutdinow, a prędkości nie mógł znaleźć Janusz Kołodziej.

– Mecz był bardzo zacięty, a my przez pierwszą kolejkę mieliśmy problemy ze spasowaniem się do toru. Później trafiliśmy z przełożeniami, ale w zasadzie szukaliśmy przez cały mecz. Na pewno bardzo się cieszymy z korzystnego wyniku – przyznał po spotkaniu Baron.

Trener gości podkreślił, że tor mógł się podobać zarówno zawodnikom jak i kibicom, którzy oglądali niedzielną konfrontację. Jego doskonała kondycja zapewniła wspaniałe widowisko. Dobrą robotę dla Byków zrobili juniorzy, którzy totalnie przyćmili Marcina Turowskiego i Denisa Zielińskiego. – Dominik Kubera jedzie od kilku meczów bardzo dobrze, a Szymon Szlauderbach odbiera punkty młodzieżowcom, o to nam chodzi – przyznał Piotr Baron.

Największe problemy mieli w niedzielny wieczór Janusz Kołodziej i Jaimon Lidsey – obaj przy swoich nazwiskach zapisali jedynie dwa punkty oraz bonus, ale trener Baron uspokaja.

– Janek jakoś nie kocha toru w Grudziądzu i jeszcze na początku przestrzelił z przełożeniami. Miał swoje problemy, ale na pewno sobie poradzi. Jaimon zaliczył defekt, kiedy jechał na 5:1. U niego dobre wyścigi każą z optymizmem patrzeć na przyszłość. W piątek prawdopodobnie zaryzykujemy znowu z nim w składzie – podsumował trener Fogo Unii Leszno.

Rzeczywiście – w awizowanym składzie Byków na mecz w Rybniku, widzimy Jaimona Lidseya. Nie trzeba nikogo przekonywać, że mistrzowie Polski znów będą faworytem.

KONRAD MARZEC