Artur Mroczka. FOT. MATEUSZ DZIERWA.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Artur Mroczka, zawodnik Unii Tarnów, słynie ze swoich kontrowersyjnych wypowiedzi. Podczas rewanżowego meczu półfinałowego w Rybniku domagał się przerwania spotkania, bo jego zdaniem tor był nieregulaminowy.

Sporo do zarzucenia miał toromistrzom z Rybnika Artur Mroczka. Zawodnik Jaskółek, zapytany przez Tomasza Lorka o swoje problemy na pierwszym łuku rybnickiego owalu odparł, że jego zdaniem mecz powinien zostać przerwany. – Jechałem pierwszy, a skończyłem czwarty. Myślę, że mecz powinien zostać przerwany. Uważam, że jest zbyt niebezpiecznie – wyjaśniał nieco zaskoczonemu reporterowi Polsatu.

Faktem jest, że w trzecim biegu, w którym brał udział także wychowanek klubu z Grudziądza, problemy mieli wszyscy zawodnicy. Zrobiła się tam mała koleina, ale w kolejnych biegach nikomu nie przeszkadzała. Dodatkowo, sędzia zawodów po zakończeniu siódmego wyścigu zarządził dodatkową kosmetykę pierwszego wirażu. Wszystko zdaje się zatem w porządku. Tak też twierdzi szkoleniowiec rybniczan, Piotr Żyto. – Artur Mroczka jest specyficznym zawodnikiem. Zrobiliśmy twardy tor, co było widać po czasach. Nie było nic kombinowane, wszystko normalnie. Walczyliśmy cztery dni, by przygotować taką nawierzchnię – wyjaśnił bardzo krótko trener gospodarzy.

Co ciekawe, w kolejnych odsłonach zawodnik Unii nie narzekał już na tor. Swoją tezę na jego postawę miał były znakomity kiedyś żużlowiec Ryszard Dołomisiewicz. Zapytany, czemu teraz nie ma „płaczu” na rybnicką nawierzchnię, odparł krótko: – Pewnie ktoś Artura w boksie sprowadził już na ziemię.

Dodajmy jeszcze, że Mroczka zawiódł w pierwszym meczu obu tych drużyn w Tarnowie. Kilkanaście dni wcześniej mówił jednak, że rybniczanie są najsłabszą ekipą, z którą musi zmierzyć się Unia. W Rybniku także nie błyszczał.