Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Artiom Łaguta wygrał pierwsze tegoroczne Grand Prix, które w piątek odbyło się we Wrocławiu. Rosjanin wygrał sześć z siedmiu swoich biegów, przegrywając jedynie z Maciejem Janowskim. Kilkadziesiąt minut po ostatnim biegu Łaguta nadal nie wierzył w swój sukces.

– Nawet teraz jeszcze nie wierzę, że wygrałem te zawody. Mam wrażenie, jakby przede mną był jeszcze półfinał (śmiech). Nie wierzę, ale jestem bardzo szczęśliwy. Całe życie starałem się, żeby jeździć w Grand Prix. I zwycięstwo w Grand Prix jest dla mnie dużym sukcesem. Ale chcę powalczyć o coś więcej niż pierwsza ósemka czy pierwsza szóstka – zapowiedział Rosjanin w rozmowie z Łukaszem Benzem z nSport+.

Co ciekawe, zawodnik obiecał swojemu synowi, że w tym roku wygra jedną z rund Grand Prix. I od razu zwyciężył w pierwszej. – Dalej nie wierzę w to, co się stało. Jestem bardzo zadowolony. Dziękuję swojej rodzinie, żonie, córce, synowi, który przyjechał tu mnie dopingować. On zawsze prosił mnie: „tata, wygraj rundę chociaż raz, bo zawsze wygrywa Zmarzlik” (śmiech). Obiecałem mu, że wygram w tym roku i jest bardzo szczęśliwy i zadowolony. I ja również – dodał z uśmiechem.

fot. WTS Sparta

Łaguta za zwycięstwo otrzymał szklano-betonowy puchar, który możemy zaliczyć do wagi ciężkiej. – Ten puchar był bardzo ciężki, trudno było donieść go do boksu – żartował lider klasyfikacji Grand Prix. – Ale cóż – jedziemy dalej, jutro kolejne zawody. Dzisiaj byłem bardzo skupiony na swojej jeździe, chciałem wygrać swoje starty i całe zawody. Wiadomo, że jutro kolejna runda, choć zwykle czekaliśmy dwa tygodnie. Będziemy robić wszystko, żeby było tak, jak dzisiaj – tak dobrze jechać i osiągać taką prędkość motocykli – zakończył Artiom Łaguta.