Artiom Łaguta i Przemysław Pawlicki FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Młodszy z braci Łagutów może mieć mieszane uczucia po niedzielnym spotkaniu z Betard Spartą Wrocław. Rosjanin tradycyjnie już był jednym z liderów MRGARDEN GKM-u Grudziądz, ale nie zdołał przypieczętować bonusu dla swojej ekipy. 28-latek, po zawodach, powiedział nam, że mimo opadów deszczu, dobrze ścigało mu się na Stadionie Olimpijskim.

Grudziądzanie jechali do Wrocławia z jasno określonym celem. Gołębie miały zdobyć punkt bonusowy i odskoczyć na dwa oczka forBET Włókniarzowi Częstochowa. Przez słabą końcówkę meczu, podopieczni Roberta Kempińskiego nie zrealizowali wyznaczonego zadania. – Byliśmy blisko wywalczenia tego jednego punktu, walczyliśmy, ale niestety się nie udało. Miałem dobre przełożenia w motocyklu, nawet po tych opadach deszczu, ale nie udało mi się na koniec dobrze wyjechać z czwartego pola startowego – tłumaczył lider MRGARDEN GKM-u.

Najskuteczniejszy zawodnik drużyny Gołębi źle wszedł w niedzielne spotkanie i słabo je zakończył. Po zawodach, Łaguta nie ukrywał, że zaskoczył go tor przygotowany na Stadionie Olimpijskim. – Przez cały czas trzeba było szukać odpowiednich ustawień. Ten tor nie był taki jak w zeszłym roku. W pierwszym moim starcie słyszałem za plecami szybkich Drabika i Janowskiego, myślałem, że dobrze będzie jak pojadę trochę szerzej, ale zostałem za zawodnikami z Wrocławia – wyjaśniał dziesiąty zawodnik cyklu Grand Prix 2019.

W ostatnim czasie sporo mówiło się o przygotowaniu wrocławskiego toru. W parkingu przeważały opinie, że te zawody były zupełnie inne niż poprzednie starcia przy ulicy Paderewskiego. Zastrzeżeń do owalu na domowym obiekcie Betard Sparty nie miał natomiast Rosjanin. – Tor był dzisiaj bardzo dobry. Ja kocham wrocławski tor. Pomimo opadów deszczu, był to tor bardzo dobry do ścigania. Jest on bardzo szybki, a ja takie uwielbiam – zakończył Łaguta.

BARTOSZ RABENDA