6 czerwca 1996 roku Andrzej Szymański, jako zawodnik Unii Leszno, brał udział w wyścigu, który zakończył się śmiertelnym upadkiem Rifa Saitgariejewa (Iskra Ostrów). W 2001 roku, na torze w Rybniku, Szymański uległ wypadkowi, który w ułamku sekundy zmienił jego życie o 180 stopni. Karierę żużlową musiał zakończyć, a dziś zmaga się z trudami życia codziennego jako osoba niepełnosprawna.
– 29 marca 2001 roku moje życie zmieniło się diametralnie. Wtedy właśnie miał miejsce mój wypadek, na skutek którego odniosłem kontuzję. Doznałem złamania kręgosłupa na poziomie TH9 i TH10. Był również obrzęk mózgu, złamana lewa łopatka, biodro i uszkodzenie płuc. Mam obecnie, podobnie jak Tomasz Gollob, porażenie spastyczne. Od 17 lat, każdego dnia, walczę o powrót do pełnej sprawności. Po wypadku wiele osób deklarowało pomoc. Jednak życie toczy się dalej i z każdym dniem moja kontuzja stawała się dla wielu osób coraz bardziej odległą sprawą – mówi były zawodnik Unii Leszno.
Andrzej Szymański nie ukrywa, że obecnie zmaga się nie tylko z trudami powrotu do zdrowia, ale też z poważnymi problemami natury finansowej.
– Mieszkam z żoną i dzieckiem. Na pewno nie jest nam łatwo. Gros obowiązków spoczywa na żonie, ze względu na mój stan zdrowia. Jeśli chodzi o kwestie finansowe, to mogę powiedzieć tylko tyle, że otrzymuję co miesiąc 1000 złotych renty i nie są to pieniądze, które nam wystarczają do życia. Opłaty za prąd, ogrzewanie mocno uszczuplają tę kwotę. Przyznam, że jest mi bardzo ciężko. Normalnie funkcjonujący człowiek za tysiąc złotych żyje bardzo skromnie, a w moim wypadku, jeśli dodamy konieczną rehabilitację i leki, to w ogóle nie ma już o czym rozmawiać. Każdy może wyrobić sobie obraz sytuacji, w jakiej się znajduję. Nie mam ani żalu, ani nie są to moje pretensje, choć myślę sobie niekiedy, że ja mam 1000 złotych na miesiąc, a Tomek Gollob pewnie tyle wydaje na rehabilitację codziennie – kontynuuje 42-letni Szymański.
Były żużlowiec cały czas musi być poddawany rehabilitacji, która jest i czasochłonna, i wymaga systematycznych nakładów finansowych.
– Codziennie są ćwiczenia rehabilitacyjne. Mam kochaną żonę, która pomaga mi w ich wykonywaniu. Aby się choćby ubrać rano, muszę być odpowiednio rozćwiczony i rozluźniony. Potem dopiero jestem pionizowany. Żona poświęca mi bardzo dużo czasu, wspiera mnie i jestem jej za to bardzo, ale to bardzo wdzięczny. Muszę codziennie ćwiczyć do końca życia, aby nie zastały się moje stawy i by nie występowały przykurcze. Nawet wykonywana w domu rehabilitacja kosztuje, bo pewne niezbędne do niej rzeczy trzeba po prostu kupować – podsumowuje zawodnik, który w swojej karierze reprezentował również barwy Falubazu Zielona Góra.
Szymański przyznaje, że z samego wypadku, który odmienił jego życie pamięta niewiele.
– Pamiętam tylko, że przyjechałem na stadion w Rybniku. I jeszcze zmianę silnika w motocyklu. To wszystko. Kolejne dwa miesiące mam wytarte z pamięci – wyjaśnia. – A pretensje do świata? Jak mówię, nie chcę tu wylewać swoich żali i smutku. Nie o to chodzi. Powiem tylko jedno. Na pewno mam żal do ówczesnych władz Unii Leszno: Rufina Sokołowskiego i Leszka Jankowskiego. Pomocy dużej nie otrzymałem. Wręcz pomoc z ich strony, tak naprawdę, okazała się żadna. Były deklaracje, które nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości. Doznałem rzadkiego wówczas urazu i choćby rodzice, którzy do tej pory znali tylko zapalenie płuc czy inne choroby dnia codziennego, musieli sami o wszystko zabiegać i się z problemami związanymi z moim stanem zdrowia zmagać. Powiem szczerze, nie wiem nawet, czy tym panom podałbym dzisiaj rękę. Jeśli jesteśmy przy działaczach, to muszę koniecznie wspomnieć o Józefie Dworakowskim. Bo kiedy zarządzał Unią Leszno, pamiętał o mnie – podkreśla Szymański. I, mimo wszystko, stara się pozostać optymistą. Cały czas wierzy, że stanie jeszcze kiedyś na nogi, a tym kibicom, którzy zdecydują się mu pomóc, już teraz serdecznie dziękuje.
– Jeśli miałbym decydować o swoim życiu raz jeszcze, to na pewno nie wybrałbym tego, które mam obecnie. Żużel kochałem, kocham, ale kontuzja dostarczyła mi wielkich cierpień. Choć staram się zachować twarz uśmiechniętą. Są osoby, które muszą znosić większe cierpienie od mojego. Wierzę, że medycyna się rozwija i kiedyś znajdzie się antidotum na moją dolegliwość również. Ogólnie to jestem szczęśliwy, że w ogóle żyję. Ten wypadek mógł się skończyć jeszcze gorzej. Wszystkich kibiców, i nie tylko, proszę o pomoc i wsparcie. Nie przychodzi mi to łatwo, ponieważ nie lubię o nic prosić. Marzę, jako zwykły człowiek, o tak prozaicznej rzeczy, aby móc po prostu pracować i zapewniać sobie samemu swój byt. Niestety, życia los sprawił, że jest to niemożliwe. Wszystkich kibiców serdecznie pozdrawiam i życzę im wszystkiego najlepszego w nowym roku – mówi na zakończenie rozmowy siódmy zawodnik Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski z 1997 roku.
ŁUKASZ MALAKA
Poniżej podajemy numer konta Andrzeja Szymańskiego, na który każdy chętny może wpłacać środki
Andrzej Szymański
Numer konta – 05 1090 1245 0000 0000 2403 6477
Dla wpłat z zagranicy : PL21 1090 1245 0000 0001 3561 6841
SWIFT {BIC}: WBKPPLPP
Na pomoc Andrzejowi Szymańskiemu każdy chętny może przekazać również 1% podatku
Aby to zrobić, wystarczy:
Wpisać w rubryce cel szczegółowy – Andrzej Szymański KRS 0000069890
Numer konta fundacji -77 1240 6609 1111 0010 4319 0503
Tytuł wpłaty – Andrzej Szymański
Redakcja portalu Po-bandzie.com.pl z góry dziękuje za okazaną pomoc.
Dobrze, że pojawiają się, wprost, określone nazwiska. Tym bardziej, że dzisiaj występują w roli ekspertów czy wręcz mentorów np. w innych portalach. Powodzenia Andrzej, walcz dalej. Trzymam kciuki!
[…] Andrzej Szymański: Drugi raz tego życia bym nie wybrał Paweł Prochowski […]
Żużel. Rzutem na taśmę wygrali mecz! Wyrównane spotkanie w Fjelsted
Żużel. Fatalny upadek zawodnika Kolejarza Opole! Duńczyk trafił do karetki na noszach!
Żużel. Łotysz udowadnia fenomenalną formę! Zainaugurowano kolejną ligę w Europie
Żużel. Duńczyk będzie gotowy do jazdy już w niedzielę? Wiadomo kto go zastąpi w Anglii
Żużel. Beniaminek potwierdzi świetną formę? Znamy składy na mecz w Rybniku
Żużel. Odważna decyzja trenera! Orzeł bez lidera na starcie ze Skorpionami