Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jakub Andrzej Grajewski to doskonale znana postać w żużlu i piłce nożnej. To właśnie on reaktywował przed laty żużel w Łodzi. O tym, jak ocenia kondycję obecnego żużla i ile kosztowały go inwestycje w łódzki speedway, przeczytacie w poniższej rozmowie. 

Panie Andrzeju proszę powiedzieć, co sprowadziło Pana do Gorzowa. Z tego co mi wiadomo, oglądał Pan rozgrywaną na Jancarzu rundę Grand Prix. Miłość do żużla jednak pozostała?

Ta miłość została, oczywiście. Bywam w Gorzowie, Zielonej Górze czy Lesznie. Nie należę do tych osób, które dzwonią do klubu i proszą o kartę ViP-owską. Kupuję bilet i oglądam zawody. Pamiętam, że kiedyś Józio Dworakowski mnie wypatrzył w Lesznie i stwierdził, że ja jako ja, muszę oglądać zawody z lepszych miejsc. Są tacy, którzy mnie jeszcze pamiętają z tego sportu. Obecni działacze to jednak w dużej mierze inne pokolenie. 

Coś sportowo zaskoczyło Pana w Gorzowie?

Nic, kompletnie. W Grand Prix startuje szesnastu najlepszych zawodników świata i może wygrać każdy. Osobiście uważam, że szkoda tego półfinału Bartka z drugiego dnia. Dał się wywieźć na szeroką i w tym momencie to był koniec jego marzeń o finale, którego z całego serca mu życzyłem. 

Uchodzi Pan za osobę, która zawsze „wali prosto z mostu”. Jak ocenia Pan zatem obecny żużel?

Moim zdaniem zmierza w bardzo złym kierunku. Kluby i żużlowcy robią wspaniałe widowisko na torze, ale ono nie jest kompletnie poparte sukcesami finansowymi i dobrym marketingiem z góry. Mam tu na myśli zarządzających. Kluby robią wszystko, aby złożyć budżety, opłacić najlepszych zawodników, ale to nie może być zależne od paru ludzi dobrej woli, którzy kręcą się przy danym klubie. Polski żużel sam w sobie musi zarabiać pieniądze – poprzez marketing przez duże „M” czy prawa telewizyjne. Dla mnie prawa telewizyjne w żużlu są rozdawane za prawie darmo i ci, którzy to robią, powinni jak najszybciej z tego sportu odejść. Oni tej dyscyplinie nie pomagają, a ja powiem nawet, że szkodzą. 

Andrzej Grajewski (z prawej), fot. J. Pabijan

Powiem Panu że porównując pewne kwestie marketingowe w polskim żużlu do niszowych dyscyplin sportowych, choćby w Niemczech, to nie wygląda to korzystnie dla naszego speedwaya…

Dokładnie tak jest. Jest wiele możliwości, których się nie wykorzystuje. I to nawet nie dlatego, że się nie chce, tylko nie ma się o nich wiedzy. Ja się z Panem mogę tylko zgodzić i wielokrotnie o tym mówię. Pewien potencjał nie jest kompletnie wykorzystywany. Jeśli ja słyszę, za ile sprzedaje się prawa telewizyjne do żużla, to mi ręce opadają. Tu coś jest nie tak. My tak naprawdę sprzedajemy je telewizji kosztem lepszej kondycji naszego żużla. 

Jak zatem to uzdrowić?

Nie wiem, co Panu odpowiedzieć. Nie chcę być kontrowersyjny i się za bardzo tu „rozkręcić”, ale jedna prosta rzecz. Podejrzewam, oczywiście w teorii: mamy jeden sezon bez telewizji – mamy więcej kibiców na trybunach. Przed kolejnym sezonem stacje same z siebie sięgają głębiej do kieszeni, byle ten produkt mieć. To drastyczna droga, ale jest sporo innych. Ja nie jestem już od radzenia. Jestem tylko obserwatorem. Gdyby żużel nie był medialny, to nie mielibyśmy tylu powtórek, magazynów i tak dalej. Telewizja to skrzętnie wykorzystuje. Chwała jej za to, ma do tego prawa, ale żużel powinien mieć z tego więcej. Uważam, że prawa zostały oddane za tanio. Żużel to bardzo wydajna emocjami impreza. Poza tym fakt, że w żużlu kibice nierzadko chodzą całymi rodzinami i dopingują rywali, to się przecież zdarza, też pokazuje potencjał żużla. Gdyby miał Pan do obejrzenia mecz Gorzów – Wrocław na żużlu, a Sandecja Nowy Sącz kontra Zagłębie Sosnowiec, to który by Pan oglądał? Ja odpowiedź znam. Nie ujmując ostatnim zespołom – na ich meczu Pan zaśnie, a na tym żużlowym – będzie Pan przed telewizorem siedział pod „prądem”. Proszę sobie sprawdzić, ile telewizja płaci za żużel, a ile za piłkę… Tyle w temacie. 

Inna kwestia – po co są kary, regulaminy skoro już teraz wiemy o paru zawodnikach, w jakich klubach wystartują w przyszłym sezonie?

Proszę pana, ja na sporcie trochę się znam. A jeszcze więcej, jak pan być może wie, na transferach, choćby w piłce. Zawodnik to najemnik i on zawsze pójdzie tam, gdzie dostanie więcej pieniędzy. To jest stara zasada od stu lat i ona pozostanie na kolejne sto. Te wszystkie zasady, regulaminy można sobie, kolokwialnie mówiąc, o d… potłuc. Nikt się tego nie trzyma i trzymać nie będzie. Nam nie trzeba kilkuset stron regulaminów i kar, ale rozwoju tego sportu. Zmienię nieco temat i powiem panu, że było mi bardzo przykro, gdy zobaczyłem w Gorzowie jak mało jest ludzi na trybunach. Wie pan dlaczego? Nie ze względu na pandemię. Problemem była cena biletów. Kogo dzisiaj stać, aby płacić taką kwotę, jak chce iść na Grand Prix załóżmy z rodziną? Nie można robić takich cen, bo to się kończy właśnie tak, jak w Gorzowie czy Wrocławiu. Na tym stracili najwierniejsi kibice, którzy dlatego, że mają serce dla swoich klubów, nie mogli się wybrać właśnie ze względu na cenę biletów, aby oglądać Grand Prix. Dla mnie takie ceny to była kara dla kibiców z danych miast, a nie nagroda czy „mrugnięcie okiem” – przyjdźcie na stadion. Ci, którzy ustalali ceny na turnieje Grand Prix w Polsce nie są poważni wobec kibiców i mówię to delikatnie, bo użyłbym innego słownictwa….

Andrzej Grajewski (w środku) z Piotrem Protasiewiczem, fot. J. Pabijan

Co Andrzej Grajewski zmieniłby w polskim żużlu w pierwszej kolejności?

Na pewno byłoby inaczej. Na pewno mam pojęcie o marketingu sportowym czy prawach telewizyjnych. Mi nikt nie powie w tych materiach, że czarne jest białe i odwrotnie. Inna sprawa to jest kwestia kosztów. Doskonale wiemy, ile kosztuje zawodników sprzęt. To nie są małe pieniądze. Dopóki żużel nie zacznie dobrze zarabiać, czy na prawach telewizyjnych czy na sponsorach, to będzie coraz gorzej. Ja to mówię Panu już dzisiaj. 

A co z żużlem światowym. Discovery będzie lepsze od BSI? Grand Prix wyjedzie mocno poza Europę?

Nie znam dokładnie planów jakie ma Discovery. Mam nadzieję, że podołają i rozwiną Grand Prix. Ja się w ogóle dziwię, że BSI nie było w stanie namówić przez lata Amerykanów. Przecież żużel to wybitnie amerykański sport. Minuta emocji i pięć minut na popcorn. Wierzę, że to się ruszy. Podoba mi się ten „szaleniec” z Wittstock, który jeździ w polskiej lidze. Co z tego że przegrywają? Mają lepsze mecze aniżeli w niemieckiej Bundeslidze. Coś człowiek próbuje tam ruszać i chwała mu za to. Angielski żużel też będzie starał się odbudowywać. Ale co nas to obchodzi? Nas powinien interesować polski żużel i wszyscy powinniśmy się nauczyć zdrowo go finansować. Jeżeli tego nie będzie, a co roku będzie na ostatnią chwilę spinanie i tak wątłego budżetu w klubach, to  daleko ten sport nie pojedzie. Wiem, że się powtarzam, ale tak jest. To nie jest zupełnie ta droga. Dobrych „wujków” do wykładania 300 czy 400 tysięcy co roku też zacznie brakować, choćby ze względu na kryzys gospodarzy, który może nas dotknąć. 

Zostawmy teraźniejszość. Wracamy do przeszłości. Pamięta Pan jeszcze skład Tramwajarza Łódź?

Czy całe składy na przestrzeni lat to ciężko powiedzieć… Szwendrowski, Mirowski, Sumiński, Krakowiak, Brużyński i jeszcze paru chłopaków było. Mój tato zaprowadził mnie na stadion w 1959 roku jak miałem siedem lat i od początku ten sport pokochałem. Nawet jak trzydzieści lat mieszkałem w Niemczech cały czas bywałem na żużlu i miałem z tym sportem kontakt. 

Sponsorował Pan również Tomasza Golloba?

Tak. Tomasz Gollob to jeden z najlepszych zawodników w historii tego sportu i miał prawo, niekiedy, mieć swoje humory, co niektórym się nie podobało.  U Tomka zawsze zwyciężały realia i nie fantazjował. Bardzo mi się podobało, że potrafił powiedzieć szczerze: k… urczę, dziś Rudy, czyli Crump, mnie pokonał, ale jeszcze mi się trafi i ja go pokonam. Wielki sportowiec i życzę mu jak najlepiej. 

Przez pewien czas był Pan właścicielem J.A.G. Łódź…

Tak. Reaktywowałem żużel w Łodzi. Przyszedł do mnie pan Walczak, namówił na realizację takiego pomysłu, a jak to w życiu bywa – pomysły bywają drogie. Jakoś jednak to się kręciło.

Dużo Pana kosztowała ta inwestycja w Łódź?

Powiem krótko – w cholerę. Pan powinien wiedzieć, że trzeba mieć torbę z pieniędzmi, jak w tamtych czasach startował u nas Sam Ermolenko.

Jak się współpracowało z Władysławem Gollobem?

Władysław Gollob był menedżerem w Łodzi i dużo dobrego zrobił. Patrzyłem jak on to wszystko robi i się uczyłem tego żużla od drugiej strony. Sztuka w życiu polega bowiem na tym, aby nie mówić, że już się wszystko wie, ale cały czas się uczyć od kogoś, kto wie więcej. W tamtych czasach bezsprzecznie Władek Gollob był dużo, nie, inaczej to powiem, o wiele mądrzejszy od tych wszystkich, którzy rządzili wówczas polskim żużlem. 

Był jeszcze słynny turniej w Łodzi z Ermolenko czy Rickardssonem

Tak. Zrobiliśmy to wtedy dla chłopca, Witka, który był niewidomy i potrzebował środków na leczenie. Była szansa na to, aby zaczął widzieć. Nie poskąpiłem grosza. Ściągnąłem najlepszych i, o ile pamiętam, był pełny stadion. Fajna impreza wyszła. 

Andrzej Grajewski (z lewej) z Władysławem Gollobem, fot. J. Pabijan

Później było Gniezno. Jakie wspomnienia ma Pan z pierwszej stolicy Polski?

Szczerze Panu powiem, że bardzo złe. Trochę mnie tam chciano „wykolegować”.  Dla mnie jest najważniejsze, że te dwa kluby miałem i trochę tego sportu się nauczyłem. 

Co jest podobnego w piłce nożnej i żużlu?

Nasza piłka nożna to jest zaścianek. Zrobiono największy błąd powiększając ligę do osiemnastu zespołów. To najgłupszy ruch na świecie. Różnica jest taka i powiem to z odrobiną uszczypliwości, że słaba polska piłka na ten moment otrzymuje 250 milionów od telewizji, a żużel będący pięknym, widowiskowym oraz emocjonującym sportem, przez nieudolność zarządzających – jakiś procent tego. Nie ma czego porównywać.

Gdyby władze żużla oddały Panu możliwość negocjacji z TV

Ja mam 68 lat i co najwyżej mogę komuś doradzać. I pewnie bym to zrobił, ale są mądrzejsi i niech tak będzie. Nie będę niczyim nauczycielem na siłę.  

Uchodzi Pan za kontrowersyjną postać. Jedni mówią o Panu dobrze, inni – źle. Ja ostatnio słyszałem wręcz peany na Pana cześć od byłego zawodnika, Piotra Rembasa…

Ci co mnie nie znają mówią tak, a ci co mnie znają, mówią prawdę. Spotkałem teraz w Gorzowie Jarka Łukaszewskiego czy Czarka Owiżyca i mamy miłe wspomnienia ze starych czasów, podobnie jak wielu innych ludzi, z którymi miałem styczność. Naszym narodowym problemem jest to, że ludzie nie szanują ludzi, a to środowisko żużlowe jeszcze wobec siebie, niekiedy, jakiś element szacunku ma. 

Gdyby ktoś Panu zaproponował przejęcie klubu żużlowego to…

Nie, już nie. Ja jestem po prostu za stary. Ja jedyne co mogę, to chodzić sobie na żużel, jeśli czas pozwala, i dopingować czy to kluby, czy zawodników. 

Odejdę zupełnie od tematów żużlowych. Kiedyś zasłynął Pan marketingowo skutecznie promując firmę Muller Milch w Polsce…

(śmiech) Marketing kocha takie pomysły jak tamten. To był mecz dziennikarzy z polskim rządem za czasów Jana Bieleckiego. Organizator nie zadbał o koszulki dla polityków, więc ja im zaproponowałem wystąpienie w koszulkach Muller Milch. Była taka akcja i dobrze Pan pamięta. Dałem im koszulki Adidasa, a oni się pytają: a co to za napis? Mówię – producenci jogurtów. Powiedzieli ok i w nich zagrali. Taka historia. Od tego właśnie zacząłem swoje marketingowe działania i powiem Panu – wychodziło i wychodzi mi to nieźle. 

To teraz, na koniec, prośba o bezpłatną radę od speca od nietypowego marketingu dla początkujących internetowców, którzy prowadzą stronę o tematyce żużlowej. Jak ją rozhulać?

(śmiech) Powiem Panu szczerze, że na IT aż tak się nie znam. Kwestia jest prosta: rzetelne newsy, ciekawe materiały i czas, aby towarzystwo się do czegoś nowego przekonało. Teraz ludzie są zaganiani albo udają zaganianych i tak naprawdę chcą tylko czytać newsy, byleby miały odzwierciedlenie w rzeczywistości, bo z tym, pan wie o tym dobrze, różnie w różnych miejscach bywa. Oprócz tego należy się angażować w tematy pożyteczne dla środowiska, a czytelnicy sami przyjdą. A po nich oczywiście reklamodawcy.

Dziękuje za rozmowę.

Dziękuje również.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA

3 komentarze on Andrzej Grajewski: Żużel idzie w złą stronę. Nie przejmę żadnego klubu
    Jacek UL
    17 Sep 2020
     9:45am

    To pytanie dlaczego nikt nie przebija oferty nsportu? Bon zwyczajnie nikt więcej nie chce zapłacić. Jeżeli przez rok żużla nie będzie w telewizji to czy ktoś jest w stanie powiedzieć ilu reklamodawców by odeszło. Teraz jest kamera i widać, że Bartek ma na kasku Orlen, a na czapeczce Masoński, bez telewizji tych reklam by nie było ani dla klubu ani dla zawodnika. Skoro żużel się zwija to tv będzie płacić coraz mniej, a nie więcej. I skoro Pan Grajewski wie co robić to dlaczego nie wyszło ani w Łodzi ani w Gnieźnie? W żużlu problemem też jest to, że nawet jak tv będzie płacić więcej to nadwyzka w całości pójdzie na gwiazdorskie kontrakty żużlowców, a nie na rozwój żużla.

    Jerzy Pereł
    7 Oct 2020
     5:02pm

    Za awans do pierwszej ligi wręczałem puchar na ręce Jarka Łukaszewskiego
    Jarek Łukaszewski i Marek Hućko jechali na 5 ; 0

Skomentuj

3 komentarze on Andrzej Grajewski: Żużel idzie w złą stronę. Nie przejmę żadnego klubu
    Jacek UL
    17 Sep 2020
     9:45am

    To pytanie dlaczego nikt nie przebija oferty nsportu? Bon zwyczajnie nikt więcej nie chce zapłacić. Jeżeli przez rok żużla nie będzie w telewizji to czy ktoś jest w stanie powiedzieć ilu reklamodawców by odeszło. Teraz jest kamera i widać, że Bartek ma na kasku Orlen, a na czapeczce Masoński, bez telewizji tych reklam by nie było ani dla klubu ani dla zawodnika. Skoro żużel się zwija to tv będzie płacić coraz mniej, a nie więcej. I skoro Pan Grajewski wie co robić to dlaczego nie wyszło ani w Łodzi ani w Gnieźnie? W żużlu problemem też jest to, że nawet jak tv będzie płacić więcej to nadwyzka w całości pójdzie na gwiazdorskie kontrakty żużlowców, a nie na rozwój żużla.

    Jerzy Pereł
    7 Oct 2020
     5:02pm

    Za awans do pierwszej ligi wręczałem puchar na ręce Jarka Łukaszewskiego
    Jarek Łukaszewski i Marek Hućko jechali na 5 ; 0

Skomentuj