Prezes ROW-u Rybnik pan Krzysztof Mrozek może się na mnie obrazi, chociaż myślę, że ma teraz znacznie większe dylematy niż ten czy potraktować niejakiego Roberta Nogę „per noga”, czy miłosiernie odpuścić. Zaryzykuję jednak ewentualną utratę cieplejszych uczuć sternika śląskiego klubu, by napisać, że raczej nie był postacią z mojej ulubionej bajki. Robił wrażenie takiego co zawsze wie najlepiej i inni mogą się od niego uczyć, więc tak zwanej „prasy” nie miał raczej nigdy dobrej.
Nie mogłem zrozumieć po co podczas meczów stresuje zawodników, biegając po parku maszyn, zamiast siedzieć w garniturze na trybunie głównej i jak dobry gospodarz dbać o to, aby sponsorzy (ci wielcy, klubowi dobrodzieje, ale też przeciętni kibice, którzy przecież sponsorują klub kupując bilety) czuli się na stadionie docenieni i byli zadowoleni. W końcu to gałąź, na której siedzi wraz z zawodnikami, sztabem trenerskim i innymi pracownikami. Potrafił skroić skład, jak twierdzi, na miarę budżetu, który zgromadził, problem w tym, że wygląda na to, że nie do końca dopasował do tego składu właściwą klasę rozgrywkową.
Życzę Rekinom jak najlepiej, sezon dopiero się rozpoczął, ale przecież wszyscy widzimy, jak to na razie wygląda. Nie rozumiem sytuacji, w której w meczu ekstraligi musi debiutować nieopierzony zawodnik, kompletnie do tego nieprzygotowany. Przede wszystkim psychicznie, skoro, jak donosi nasz portal, po zaledwie jednym, nieukończonym, biegu postanowił zakończyć „karierę”. Ale ostatnio miało miejsce wydarzenie, które Krzysztofa Mrozka pokazało w innym, moim zdaniem, korzystnym, świetle. Oto kilka dni temu, w tak trudnej dla klubu i siebie sytuacji miał odwagę i spotkał się z kibicami, chociaż przecież wiedział, że nikt go nie będzie pieścił, klepał po plecach i wręczał bukietów róż, natomiast musiał się liczyć z atakiem ostrej krytyki. Prezesi nie lubią takich sytuacji. Co innego sukces. O tak, wtedy chętnie wskakują na podium, piją z zawodnikami szampana z pucharu, widać ich na wszystkich zdjęciach z celebracji sukcesu. Którego oczywiście czują się ojcem. W razie kłopotów często chowają się za drzwiami gabinetów, wyłączają telefony, po prostu znikają, aby przeczekać najgorsze.
Mrozek zrobił inaczej, zachował się jak mężczyzna i miał odwagę wziąć problemy na przysłowiową klatę. I tak oto doprowadził niżej podpisanego do stanu określanego jako ambiwalencja uczuć.
ROBERT NOGA
[…] Ambiwalencja uczuć, czyli klata prezesa Mrozka […]
Mam podobne zdanie. Prezes Mrozek to przykład kolesia o wybujałych i niezaspokojonych w chorej formie ambicjach. Widziałem Go raz z bliska, gdy w dość niby dowcipny, ale po czasie wiem, że zawzięty i zazdrosny przyznał pewnemu zawodnikowi „gratulacje” po wygranym z Jego żużlowcami biegu. Patrząc na to, co się dzieje obecnie w kraju, to postępowanie Mrozka specjalnie nie odbiega od obecnie obowiązujących standardów. Pozdrawiam panie Robercie. Bez urazy rzecz jasna. Pzdr!
Żużel. Jednak nie Kryterium Asów? Tam otworzą sezon szybciej niż w Bydgoszczy!
Żużel. Oto plany TVP! Będzie więcej żużla, szef Canal+ prostuje!
Żużel. Był mechanikiem Basso. Imponuje mu Kurtz, a pasje poszerza przez… grę (WYWIAD)
Żużel. To zmieniłby w żużlu Pawlicki! Kapitan Falubazu zaskoczył
Żużel. Ogrom żużlowych transmisji! Bewley kontra Sajfutdinow już na otwarcie!
Żużel. GKM rusza na obóz! Jeden z seniorów nie mógł się stawić!