Zdjęcie: Facebook Adriana Miedzińskiego
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Wychowanek toruńskiego Apatora ma świadomość, że początek tego sezonu nie jest najlepszy w jego wykonaniu. W niedzielę jego forBET Włókniarz Częstochowa zmierzy się na Motoarenie z Get Well Toruń. Start meczu o godzinie 16.30. Transmisja na żywo w nSport+.

W trakcie ostatniego meczu forBET Włókniarza ze Speed Car Motorem komentujący te zawody Michał Korościel wtrącił, opisując Pana, że jest Pan znawcą win. To prawda?

Myślę, że nie (śmiech). Do znawcy mi dużo brakuje. Po prostu lubię dobre wino i znam swój gust. Natomiast nie, praca sommeliera mi nie grozi.

Przejdźmy więc do spraw Pana obecnego zawodu. Jak Pan ocenia swój początek sezonu?

W treningach, czy podczas sparingów wszystko wyglądało całkiem OK. Później pogoda miała lekką huśtawkę nastrojów, co miało wpływ na to, że nie wszystko zagrało tak, jak powinno. Popełniłem kilka błędów. Ale w tej chwili pewne rzeczy prostuję i tak naprawdę już niedużo brakuje mi do optymalnej dyspozycji.

Marek Cieślak powiedział po meczu z Lublinem, że w ekipie Włókniarza nadal drzemią spore rezerwy, a oceniając Pana wynik, stwierdził, że nieco „przekombinował” Pan z ustawieniami motocykla po wygranym biegu.

Pierwsze dwa moje wyścigi były słabe. Następnie zmieniłem motocykl na taki, na którym jeszcze nie jeździłem w Częstochowie. Na chwilę obecną muszę pewne rzeczy ustabilizować i złapać pewność siebie. Okazało się, że to, na co postawiłem przed sezonem z różnych względów nie wypaliło. Trzeba wyeliminować błędy, nie popełniać ich. Wiadomo – jeśli człowiek nie ma 100-procentowej pewności siebie, wtedy czasem podejmuje złe decyzje.

Lublin ostatecznie przegrał w Częstochowie 14 punktami, więc całkiem wyraźnie. Motor jednak pozytywnie zaskakuje. Czy uważa Pan, podobnie jak Tomasz Gollob, że za jego niezłymi dotąd wynikami stoi przede wszystkim znakomite przygotowanie sprzętowe?

Recepta jest prosta: trzeba mieć szczęście i nie popełniać błędów. Niektórzy testują większą gamę silników, wybierają te najlepsze i korygują pewne błędy. Inni z kolei kupują jeden-dwa i akurat zdarzy się, że trafią „złoty środek”. Każdemu pasuje co innego. Zobaczymy, jak to będzie się układało później, sezon jest długi i tych weryfikacji będzie po drodze sporo. Generalnie jednak koncentruję się na sobie, robię swoje. Motor ma jakieś problemy, my też, więc skupmy się na nich tak, żebyśmy ostatecznie wyszli z nich obronną ręką.

Kilka dni temu zwyciężył Pan w rundzie eliminacyjnej do SEC w Gorican. Ja jednak nie mogę nie zapytać o to, co wydarzyło się w Pile podczas finału Złotego Kasku – co Pan sądzi o całej tej sytuacji?

Myślę, że nie ma co wałkować już tego tematu. Każdy widział, jak było. Można było odjechać te zawody na siłę, ale nie o to tu chodziło. Bądźmy profesjonalni. Gdyby nic złego się na tym torze nie zdarzyło, człowiek machnąłby ręką, ale gdyby było inaczej, wtedy pojawiałyby się pytania w stylu: dlaczego tam w ogóle pojechaliśmy? Zostawmy to.

W najbliższą niedzielę drugi raz w karierze przyjedzie Pan na Motoarenę w roli gościa, tym razem jednak z Pawłem Przedpełskim u boku. Czy traktuje Pan mecz w Toruniu normalnie, czy jednak towarzyszą mu nieco inne emocje?

Każdemu spotkaniu towarzyszą emocje, a jakie one będą, to dowiem się w niedzielę. Staram się podchodzić do meczu z Get Well normalnie, jak do każdego innego. Ważne, żeby towarzyszące emocje były pozytywne.

Rozmawiał JACEK HAFKA