Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Piątek, piątunio, piąteczek. Ni to chmurny, ni słoneczny. Ale bez opadów. Istnieje zatem ryzyko, że nawierzchnie jakie przygotują gospodarze, będą spełniały ich marzenia. Czy również ich drużyn? A to się jeszcze okaże. W tle kolejki utyskiwania Duńczyków na stan tamtejszych torów, inauguracja w Szwecji i hat trick Nickiego w półfinale Pucharu Ligi. Zdobył trzy bramki? No, nie. Upolował trzech rywali, za co został trzykrotnie wykluczony. No comment.

 

 

W tenże rzeczony piątek ciekawie miało być tylko w Czewie. GKM we Wrocławiu jedynie o przyzwoitość. Lublin zaś pod Jasną Górą miał przekonać, czy rzeczywiście trwale taki mocny, czy to tylko chwilowy chichot losu.

We Wrocku zaczęło się i zakończyło. Mecz do zaliczenia. W składzie GKM tym razem Kasprzak za Miesiąca i jeśli Ślączka traktował spotkanie jak Chomski w ubiegłym sezonie mecz w Lesznie, to po co taktyczne? Trzeba było dać każdemu te cztery „ustawowe” wyścigi, bo czy te rezerwy były, czy nie, to i tak losów spotkania nie mogło odmienić. Co do wyniku jasność była już po pierwszej serii. Szkoda słabych tym razem, na tle wrocławian grudziądzkich juniorów. Kasprzak bez błysku i prędkości. Przemo raz wykorzystał pierwsze pole i twardość nawierzchni, zaś Nicki pokazał totalną pomyłkę. O Norbim, przez grzeczność, nie wspomnę. Złoty tłok? Samo nie pojedzie, a jedzie, tylko nie przeszkadzać, a czasem odrobinę pomóc.

Po dwóch seriach było ledwie pięć oczek ponad limit dla przyjezdnych. Jedyne emocje jak się wydaje, dotyczą rozmiarów porażki, bądź klęski. Złapią 30 – będzie przegrana. Nie dogonią – uznamy za pogrom. Jest więc o co walczyć, bo tak zupełnie serio, to działa na podświadomość.

Przed nominowanymi niewiele wskazuje na „sukces” GKM. Mimo Pedersena z taktycznej. Do przyzwoitych 30 brakuje 6 oczek.  Kasprzak słaby. Krakowiak szybki jednakowoż bez ikry i to kompletnie. Przemo tak sobie, no i Grudziądz nie może liczyć na wsparcie ze strony juniorów. Sparta kompletna. Bez dziur, a do tego z hasającymi coraz szybciej młodzieżowcami. Jeżeli w dwóch ostatnich nie pojadą wzorem Leszna, to pewnie GKM nie sięgnie trójki z przodu. Niestety – sprawdza się.

Mamy ligę dwóch prędkości. Grudziądzanie zakończyli remisem z… Zieloną Górą. Z Wrocławiem także ujechali 27 oczek, tyle że na wyjeździe. Wszystko bez znaczenia. Za chwilę w Grudziądzu mecz o życie przeciwko Falubazowi. Wnioski? Po Wrocławiu niewiele. Pedersen swoje. Bjerre swoje. Młodzież bez noty. Oby tylko w głowach się nie zagotowało. Z dwójki Kasprzak/Miesiąc postawiłbym na Łełka i ścieżkę dla niego za środkiem toru przy Hallera. Startu to on przecież nie wygra. No i ten Krakowiak. Charakteru potrzeba, nie motocykla. Ten jest bardzo dobry i bardzo szybki.

Teraz piątkowy deser. Lwy i Koziołki. Zapolują medaliki drużynowo? A może to Lubelacy kilkoma uderzeniami rogów, wybiją z głowy napastnikom dalsze próby kąsania? Zacieramy ręce.

Po pierwszej serii miejscowi wyraźnie lepiej przyklejeni do własnego, wreszcie, chciałoby się zakrzyknąć, toru. Polują w stadzie i zbierają kolejne oczka. W Motorze dziury. Ważne jakie wnioski wyciągną goście i czy będą w stanie mocno skontrować rywala. Jeśli nie, to nie tylko wygrana, ale też losy punktu bonusowego wydają się przesądzone.

W drugiej rundzie kolejne ciosy ze strony Lwów. Patrząc na jazdę Mateusza Świdnickiego chciałoby się wysłać po nauki do częstochowskiego juniora Norberta Krakowiaka. Jedzie fura, jestem pewny swoich możliwości więc nikt i nic mnie nie zatrzyma. To Świdnicki. Norbert trochę przeprasza za prędkość, którą obiektywnie posiada. Nie ma miejsca na grzeczności we współczesnym speedwayu. Jeśli między balotami a rywalem zostaje pół metra, a kierownica ma 90 centymetrów, to… trzeba tam wjechać. Wjechać i wyjechać na czele stawki bez szwanku. This is speedway.

Na końcówkę Kuciapa ma dwa żądła. Michelsen i Lampart jadą swoje. Pozostali najwyżej w kratkę, albo wręcz słabo. Smyk w 10-tym pojechał a la Krakowiak i… przywiózł śliwkę. Tak to działa. Chciałeś być ścigantem, to zasuwaj albo rozejrzyj za robotą u któregoś z nich… w boksie.

W Częstochowie pogrom. Motor co prawda wyszedł z trzydziestu, ale apetyt na solidne ściganie i dużą walkę pozostał niezaspokojony. Czyżby przyszło czekać do starcia w Zielonej Górze? Ano, zobaczymy.

W niedzielę mieliśmy dostać widowiska. W Zielonej Myszy musiały, Apator tylko mógł. Mecz o życie dla gospodarzy. Gorzów z Lesznem w starciu (kolejnym) gigantów. U24 dla Unii, juniorzy ze wskazaniem na Gorzów. Jedni i drudzy podrażnieni i ze swoimi upiorami. Miało być smakowicie. Prawdziwe delicje.

W Zielonej po pierwszej serii Falubaz nie tylko u siebie, ale też na własnym torze. Nie będzie Aniołom łatwo. Z trójką na otwarcie jedynie Jacuś Holder. Miejscowi punktują lewym prostym, choć nie bez turbulencji w starciu juniorskim, ostatecznie, po niemal pół godzinie, rozstrzygniętym podwójnie na rzecz gospodarzy. Otwarcie dla Myszy i więcej spokoju w ich obozie, bo widać, że nawet Protas jedzie swoje i po swojemu, a nawierzchnia nie tylko nie przeszkadza, a wręcz pomaga tubylcom. Gorąco zaś nie tylko na zewnątrz, ale też wewnątrz… obozu toruńskiego. Oni wyraźnie nie trafili. Jadą trochę jak Marwis w ostatnim meczu przeciw Sparcie. Nawet po wygranych startach tracą na dystansie.

W drugiej serii jadą fetysze. Tonder w dziurawych rękawiczkach ogrywa z trasy Lamberta. Szkoda, że brakło rozmiarów w różowym dla Griszki na mecz Lublina. Nakręcają chłopaków te przesądy. Bajer nie czekał z taktyczną i wymienił Miedziaka na Jacka. Pokonali podwójnie Duzersa. Chwilę potem tenże Jacek poległ w starciu z odrodzonym Zagarem. Paradoksalnie (-6) daje Bajerskiemu następną szansę taktyczną, a szybki jest Pawełek. Tylko co z nominowanymi? Wystrzela się teraz, zabraknie na koniec. W Grudziądzu trzymają kciuki za „ulubione” Anioły, bo one najbardziej pomogłyby zwycięstwem sobie, przy okazji ratując tyłek sąsiadom. Na razie niewiele jednak wskazuje na końcowy triumf Torunia. Kolejna piękna porażka?

Po trzech seriach nieśmiało wraca nadzieja dla Torunia. Kroczek, po kroczku, od (-8) dojechali do (-4). Tyle, że nie mają już taktycznych, acz mają w zanadrzu Lambo. Bohaterem Falubazu Mateusz Tonder. Twardo, czy delikatnie pod kółko – jedzie swoje na okrągło, a fura klei. Mawiają, że najszybszy jest silnik tuż przed… śmiercią. Tfu, tfu, tfu – oby się nie sprawdziło. Meczyk palce lizać. Zagar wrócił na swoje ostatnie miejsce, ale też nie powiedziane, że jeszcze nie odpali. Wygrał za to Dudek. W Apatorze raczej wszystko jasne. Trzy strzelby Przedpełski, Lambert i młodszy Holder, zaś do nominowanych, z konieczności poniekąd, starszy Krzysio.

W jedenastym błąd Bajera. Zamierzał objechać bezbarwnego Krzyśka, licząc zapewne, że ten przywiezie Zagara. Tymczasem wygrywa… Tonder, a jakże by inaczej, przed Pawełkiem i komandosem. Starszy Holder cieniem. Znowu taktyczna dla Torunia, tylko dwóch Lambertów w jednym wyścigu nie pojedzie. Można było nawet ryzykować w 14. zestawienie Miedziak/Krzysiek puszczając teraz Lambo. Albo jak Staszewski w Gdańsku. Junior z seniorem i… podwójna wygrana.

W dwóch ostatnich sporo emocji. W 14. senior Holder skutecznie utrudnił robotę… Lambertowi na wejściu w drugi łuk. Toruń, tradycyjnie, pięknie i po walce – poległ. Co by było, gdyby jechał Musielak? To łatwe – Krosno nie byłoby liderem pierwszej dywizji. W finałowym jeszcze łudzili się grudziądzanie, że zakończą bez bonusa. Niestety, Żyto postawił Tondera z wewnętrznego i… przedobrzył. Tylko 2:4 na zakończenie i oczko dla gości. Grudziądz czerwoną latarnią. Oby nie na dobre.

W Gorzowie miała być uczta. Tylko już ze dwa razy wcześniej zapowiadane jako hity starcia okazały się strzałem z kapiszona. Liczymy, że tym razem będzie inaczej.

No i zaczęło się z przytupem. Gdyby nie Damian Ratajczak i jego dwa zwycięstwa, to głównym aktorem pierwszej rundy należałoby uznać Krzysztofa Meyze. Za cóż to niby wykluczył Pludrę? Bez szprych miał jechać? A skoro hak Jasińskiego wbił mu się w tylne koło, to gdzie był w tym momencie młody Byczek – wyraźnie przed, czy raczej za rywalem? Miejmy nadzieję, że z czasem arbiter okrzepnie i dostosuje się do wysokiego poziomu ścigantów. Z tymi ostrzeżeniami też delikatna przesada. Po stronie Leszna wyraźna pomyłka Koldiego i Pitera – sęk w tym, że jechali razem. Pośród gospodarzy słaby U24, nie lepsza młodzież i pogubiony Woźniak. Czas na korekty.

Te zdecydowanie na plus dla Stali. Co prawda Koldi ograł Zmarzlika, ale przeraźliwie wolny Pawlicki nie podołał Woźniakowi i zastępującemu Birkemose, po terminach w Wittstock, Karczmarzowi. Jakiś czas temu dywagowałem, czy wobec ewidentnych problemów Pitera, Baron nie powinien dokonać wyłomu w żelaznym zestawieniu Byków. Oddawane podwójnie punkty Pawlickiego z juniorem, to może być niepowetowana strata dla zespołu. Nie powinien, że tak retorycznie zapytam?

Teraz seria prawdy. Po niej status quo. Gospodarze mają na nominowane Zmarzlika, Vacula i Thomsena oraz dylemat ze wskazaniem na Woźniaka. Goście Doyle`a, Sajfutdinowa i Kołodzieja oraz… dylemat, ze wskazaniem na Lidseya.

No i już nie Jaimon Rusiecki po stronie Byków. W bezpośrednim „starciu” wyraźnie lepszy Piter, choć obaj i tak na 2-4, stąd dwa oczka na korzyść Stalowej armii przed decydującymi biegami. Dzieje się, choć teoretycznie Vaculik ze Zmarzlikiem powinni przypieczętować wygraną w ostatnim. Poczekajmy jednak. Wszak sport nie jest ani przewidywalny, ani sprawiedliwy. Na szczęście.

Ostatecznie na deser atutowa dwójka gospodarzy pieczętuje wygraną, acz tym razem autorem sukcesu Słowak. Leszno walczyło i… poległo pięknie. Za to jednak punktów nie rozdają, to nie łyżwiarstwo figurowe. Porażka, czy też klęska GKM we Wrocławiu waży tyle samo, co minimalna przegrana Unii. Live is brutal.

Zaskoczenia w tej kolejce? Jedno. I to tyczące wszystkich szczebli. Uparli się arbitrzy zostać bohaterami spotkań. Podobno najlepszy jest ten, którego obecności nie zauważasz i tę prawdę warto wziąć sobie do serca miłościwi rozjemcy.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI