fot. Jakub Malec
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Żużel dostarcza nam pięknych i niezapomnianych wrażeń. Polska liga od lat jest najlepsza i najdroższa, a w wielu regionach żużel jest jak religia. Nie brakuje w nim jednak skandali, afer i nieprzyjemnych wydarzeń. Zazwyczaj winni są ludzie. To zawodnicy coś powiedzą, to media napiszą, a działacze czegoś nie dopilnują. Przyjrzeliśmy się wszystkim wpadkom i sporządziliśmy ranking. Ku przestrodze.

5. Awantura o Grigorija Łagutę
Wielu kibiców ostrzy sobie zęby na mecz ROW-u Rybnik z Motorem Lublin. Gorącą atmosferę sprawiło przejście Grigorija Łaguty do Lublina pomimo wcześniejszych deklaracji o pozostaniu w drużynie ze Śląska. Można powiedzieć, że Rosjanin wbił prezesowi solidną szpilkę. Sentymentów w żużlu nie ma, a zawodnik jest trochę jak orkiestra. Jeździ tam, gdzie go chcą i gdzie mu za to zapłacą. Grigorij Łaguta był trochę kotem w worku, ale klub z Lublina był w takiej sytuacji kadrowej, że dla niego nie było złej decyzji. Po zakończeniu dyskwalifikacji Rosjanin udowodnił, że nie zapomniał jak się jeździ. Szalał na torach PGE Ekstraligi i szybko stał się filarem Motoru Lublin. W tym czasie PGG ROW Rybnik walczył o awans w Nice 1. Lidze Żużlowej. Zawodnik mógł sobie darować deklaracje, a prezes Mrozek uszczypliwości i dosadnych słów. Ogólnie każda ze stron mogła zachować się lepiej. Nie mielibyśmy wtedy skandalu, procesu o zniesławienie, czy ładnie wyrysowanego liścia na jednych z wielu drzwi w siedzibie klubu z Rybnika (na jednych z drzwi markerem narysowano liścia z podpisem „liść dla Łaguty). Należy trzymać kciuki, że negatywna atmosfera nie przysłoni nam w sezonie sportowych emocji podczas meczu ROW-u Rybnik z Motorem Lublin.

4. Wystający krawężnik na finale Złotego Kasku
Nie takiego widowiska spodziewali się kibice w Pile. Zamiast ścigania w Wielką Sobotę usłyszeli komunikat o odwołanych zawodach. Wszystko przez stan nawierzchni pilskiego owalu. A konkretnie wystające, betonowe krawężniki i gwoździe w bandzie. Grupa żużlowców odmówiła udziału w imprezie w trosce o własne zdrowie. Nie można się im dziwić. Zdjęcia przedstawiające stan toru były przerażające. Trudno uwierzyć, że na takiej nawierzchni rozgrywano mecze żużlowe. Speedway jest na tyle niebezpiecznym sportem, że każde inne niebezpieczeństwa należy wykluczać. Chociażby dlatego mamy dmuchane bandy zamiast drewnianych z elementami metalowymi. Zawodnicy mieli prawo się bać o swoje zdrowie, a nawet życie. Sprzeciwu żużlowców nie można nazwać buntem. Buntować się może nastolatek, albo dziecko, któremu rodzic nie chce dać lizaka. Tutaj w grę wchodziło zdrowie zawodników. Działacze odebrali to jednak inaczej. Po głowie dostali ci, którzy bezpośrednio mówili o zaniechaniach. Złoty Kask zamiast w kwietniu odbył się w październiku w Gdańsku. Przekładany po wielokroć i z osłabionym prestiżem. A przecież Złoty Kask jest przepustką do cyklu Grand Prix czy Speedway Euro Championship. Zamiast świątecznego ścigania, kubeł zimnej wody na głowy kibiców, ludzi dbających o tor w Pile i osób decyzyjnych.

Stan nawierzchni podczas finału Złotego Kasku w Pile.

3. Upadek Polonii Piła
Najpierw cieszyliśmy się z reaktywacji żużla w Rzeszowie. Entuzjazm ostudził komunikat z Piły informujący o rozwiązaniu tamtejszego klubu żużlowego. Jest to ogromna strata, jeśli spojrzymy na perspektywy żużla w kraju, czy na świecie. Panuje tendencja do zamykania klubów, głównie przez problemy finansowe. Sport taki jak żużel wymaga ogromnych nakładów. Kluby potrzebują wsparcia sponsorów oraz miasta. Nie wszystkie samorządy są do tego skore. Mają na głowie problemy w oświacie, czy w opiece społecznej, dlatego wycofują dotacje dla klubów sportowych. Przykro patrzeć, że Polonia Piła, która wyszkoliła wiele żużlowych talentów musi zakończyć działalność. Choć media podają coraz to bardziej optymistyczne informacje z Piły. Przed świętami Bożego Narodzenia w mediach społecznościowych pojawił się komunikat o powstaniu Towarzystwa Żużlowego Polonii Piła. Jednak nie podano żadnych szczegółów. Należy trzymać kciuki, że wszystko się ułoży i czarny sport wróci do Piły.

2. Próba przeforsowania zapisu o startach juniorów zagranicznych
Stare przysłowie mówi, że co nagle, to po diable. Dotyczy to przepisów i punktów regulaminu tworzonych naprędce. Nic, co powstaje w pośpiechu nie jest dobre. Próba szybkiego przeforsowania zapisu o startach zagranicznego juniora również nie byłaby dobra. Kryzys wśród młodych adeptów żużla jest widoczny. Kluby od kilku lat mają obowiązek szkolenia najmłodszych zawodników. Stwarza się im dobre warunki do nauki, inwestuje ogromne środki. Wszystko to miałoby być zaorane wyłącznie dlatego, że kilka klubów Ekstraligi nie ma dobrych juniorów. Tonący brzytwy się chwyta. Trzeba jednak szanować te kluby, które obowiązki kształcenia wypełniają ze szczególną dbałością. Za przykład podam szkółkę żużlową w Częstochowie. Srebro w Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów potwierdza, że pod Jasną Górą mają alternatywę i nie muszą ściągać młodzieżowców spoza kraju. Każdy chciałby postawić na swoich, ale trzeba zrozumieć, że nie każdy może. Obecnie widać, że więcej zawodników odchodzi, kończy karierę, niż wybija się na tle seniorów. Zawodnikom spoza Polski trzeba pomóc, wdrożyć ich w najlepszą ligę świata, ale nie kosztem Polaków. Dlatego istotne są rozmowy, dyskusje, dokładne analizy. Dobre chęci to jedno, ale logika jest także istotna. Trzeba trzymać kciuki za roztropność prezesów klubów i włodarzy żużla, żeby wprowadzili w życie takie rozwiązania, z których większość będzie zadowolona. Póki co Polska nie ma zbyt dużej konkurencji, ale należy zadbać też o tych zawodników, którzy być może są młodymi „Vaculikami”, czy „Woffindenami”.

1. Awantura o L-4 i powołania do kadry
Sprawą zwolnień lekarskich Maksyma Drabika, Macieja Janowskiego i Piotra Pawlickiego żyła cała żużlowa Polska. Odniosłam wrażenie, że dezaprobata takiego zachowania przerodziła się w ogromną niechęć, a nawet nagonkę na żużlowców. Każdy z nich poniesie konsekwencje braku uczestnictwa w towarzyskim meczu Polska – Reszta Świata na koniec sezonu. Brak powołania to surowa kara, ale nie oceniam czy adekwatna do czynu. Była to decyzja trenera Marka Cieślaka, którą akceptuję. Nie jestem w skórze trenera, na całe szczęście i nie muszę podejmować takich decyzji. Jednak sprawa ta odbiła się tak szerokim echem, że odnosiłam wrażenie jakby ci zawodnicy mieli mi zaraz wyskoczyć z lodówki. Rozpoczęło się wypominanie starych błędów zawodników i cały internetowy samosąd. Trzeba jednak pamiętać, że w trakcie sezonu większość sceptyków nie będzie już o tym pamiętała. Ważne będzie tylko to, co ma miejsce na torze, a nie w kuluarach. Większość zawodników ma coś za uszami, jednak nie o wszystkim się mówi lub pisze. To niejako wina mediów, bo to one kreują rzeczywistość. Mam jednak nadzieję, że taka sytuacja już się nie powtórzy, bo to nie sprzyja rozwojowi dyscypliny. Przyznam również, że pomysł zakazu startów w Grand Prix dla zawodników, którzy rezygnują z występów w kadrze jest co najmniej absurdalny. Warto poczekać aż emocje opadną i podjąć decyzję, która na celu będzie miała poprawę pozycji Polaków na arenie międzynarodowej, a nie podcinanie skrzydeł.

Rok 2019 obfitował w wiele pięknych momentów, ale nie zabrakło także wpadek. Wiele z nich to zbyt szybka reakcja na niektóre wydarzenia. Warto czasem wziąć trzy oddechy i spojrzeć na coś ze spokojem.

KINGA SYLWESTRZAK